Pierwszy
raz kasztany jadłam w Portugali, sprzedawane na ulicy w Lizbonie. Były pieczone
i jedyne co pamiętam to cholernie trudno było je obrać. Smak mnie wtedy też nie
zachwycił, suche i zupełnie bez smaku, może były stare czy co. To było
pamiętnego roku 2004. Od tamtego czasu nawet nie pomyślałam o kasztanach, chyba
mnie zniechęciły te twarde skorupki i bezpłciowy smak. To jednak zmieniło się w
2012 roku. Jakiś czas temu przybrany dziadek przyniósł wór kasztanów.
Pokręciłam nosem, bo w pamięci miałam te z Lizbony. Ale stwierdziłam, że dam im
drugą szansę. W Europie kasztany jada się pieczone, jak dla mnie super suche i
prawie niemożliwe do obrania. Tutaj kasztany gotujemy i powiem Wam, że się
normalnie zakochałam w tych maleństwach. Nie są suche i twarde, wręcz
przeciwnie, można je obierać dłońmi lub jak mnie poinstruowano – przekrawa się nożem
na pół i wyjada łyżeczką miękkie i słodziutkie wnętrze. Sporo się naczytałam o
kasztach, że trzeba uważać czy nie są stare, spleśniałe czy robaczywe. Ale
tutaj sprzedawane są prawie prosto z drzew (jedno rośnie nawet koło mojego
domu) i zjadłam już ich tyle i ani razu nie było „zonka”. Pychota, na nowo
przekonałam się do kasztanów, ale tylko w wersji gotowanej.
Wykonanie:
Kasztany
wrzucamy do szybkowaru, zalewamy wodą i gotujemy około 30 – 40 minut, aż
skorupka zmięknie i będzie można ją w miarę łatwo obrać. That’s All folks !!!
:D
Smacznego !!!
3 komentarze:
Kasztany łatwo się psują, to prawda. Ja pieczone jadłam pierwszy raz w Paryżu, były przepyszne. Później piekłam je również w domu, ale to już nie było to samo...
Kocham kasztany :)
Siostra zawsze w sezonie przywozi mi paczuszkę z Włoch.. są cudowne, preferuje z patelni lub piekarnika :)
W Chile dodają jeszcze odrobinę cukru.
polecam film mojego syna:
http://www.youtube.com/watch?v=6QMA_qiBHIA
Mirek
Prześlij komentarz