poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Calzones Rotos, czyli Podarte Gacie :)


Śmieszna nazwa, próbowałam się podpytać naszej „Nany” o co chodzi z tymi gaciami. Ano tylko o to, że jest dziura w środku i wyglądają ja stare podarte gacie, ale przeszukując ciocię Wikipedię znalazłam odpowiedź, która jest poniżej. Jak dla mnie to takie faworki na proszku do pieczenia, pyszne, miałam tylko spróbować jednego, aby napisać coś więcej o smaku, a skończyło się na 3. Nie wiem jak mój organizm zniesie taką dawkę cukru i mąki, od dwóch tygodni nie miałam w ustach nic bardziej słodkiego niż jabłko. A mąkę jadłam tylko w postaci mojego chlebkana zakwasie. Na razie żyję i piszę…. Bo trzeba coś napisać na temat tej słodkości, która jest dosyć wciągająca.

“Es posible encontrar calzones rotos en panaderias, esta comida suele comerse a la hora de la once (hora del té) o a cualquier hora del día, sobre todo cuando hace frío.
Se cuenta que durante la Colonia existía una señora de Chuchunco que fabricaba dulces típicos y venía a venderlos a la Plaza de Armas de Santiago todos los domingos; cierto día se levantó un ventarrón y se le subió la falda y todos en la plaza vieron que la señora tenía los calzones rotos y desde entonces fue conocida como «la señora de los calzones rotos». Con el tiempo, se pensó que le decían así por los dulces que vendía y así fue que éstos quedaron bautizados como «calzones rotos» como se conocen hasta el día de hoy.”

A to co ma do powiedzenia ciocia Wikipedia… historia dość śmieszna… w skrócie… 
Można je kupić w prawie każdej cukierni. Calzones Rotos jada się przede wszystkim w czasie „once” czyli naszego podwieczorku z herbatką, lub o innej godzinie, przeważnie gdy jest zimno. Mówi się, że w czasach „la colonia” kolonialnych ?? żyła pewna kobieta z „Chuchunco” (w dzisiejszych czasach znane jako El barrio Estación Central). A więc ta pani wyrabiała słodkości i sprzedawała je na Plaza de Armas w Santiago każdej niedzieli. Pewnego wietrznego dnia, naszej pani wiatr podwiał spódnicę i wszyscy zgromadzeni na placu zobaczyli, że ma „podarte gacie” i od tej pory była rozpoznawana pod nazwą „kobieta z podartymi gaciami”. Z czasem słodkości, które sprzedawała też przybrały taką nazwę po dziś dzień.

Nasze gatki w smaku mają wyczuwalną nutę pomarańczy i cukier. To co Chilijczycy lubią najbardziej. Wydaje mi się, że nawet Coca-Cola jest tutaj przesłodzona. Mówię tu o coli light, nawet nie chce wiedzieć jak smakuje pełna wersja.
Natchnęło mnie na zrobienie tych słodkości w ciągu sekundy, strasznie szybko się je robi, a jeszcze szybciej potrafią zniknąć. Dawno nie robiłam niczego słodkiego, ale nie potrafię odmówić tej przyjemności moim domownikom, taki słodki prezent… szczególnie dla mojego Felipe – biedak chory. 





Ale się rozpisałam, ale wracając do rzeczy…. Składniki są podane w „taza” taka filiżanka do kawy, mniej więcej takiej wielkości.
Przepis wyszperałam w jednej z gazetek supermarketowych.

Składniki na około 20 sztuk:
2 filiżanki mąki pszennej,
4 łyżeczki proszku do pieczenia (ja dałam 3 bo wydawało mi się dużo za dużo te 4),
szczypta soli,
¾ filiżanki cukru (następnym razem dam mniej),
otarta skórka z jednej pomarańczy,
1 jajko (ja miałam 2 żółtka),
¼ filiżanki mleka,
1 łyżka oleju + olej do smażenia,
cukier puder do posypania,


Wykonanie:
W dużej misce mieszamy mąkę z proszkiem do pieczenia, solą, cukrem i otartą skórką z pomarańczy. Dodajemy jajko, mleko i olej i wyrabiamy gładkie, jednolite ciasto. Jeśli potrzeba, to dosypujemy mąki lub dolewamy troszkę mleka. Masę dzielimy na mniejsze części i wałkujemy na grubość około ½ centymetra. Wycinamy prostokąty wielkości 8x4 cm. Nacinamy pośrodku na 2 cm i wywijamy tak jak nasze polskie faworki. Smażymy na głębokim oleju z obu stron, aż się zarumienią.

Moje uwagi
Ja smażyłam na dużej patelni nie zupełnie na głębokim oleju, było tak mniej więcej 1,5 cm warstwy tłuszczu. Lepiej trzymać się wymiarów, ponieważ ciasto jest miękkie i dłuższe „gacie” łamią się podczas przewracania na oleju.




Smacznego !!!

Brak komentarzy:

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...