Tradycja,
rzecz święta…… Pamiętam jak byłam mała, w tłusty czwartek zawsze pałaszowało
się ogromne ilości pączków, faworków, racuchów i bułek słodkich…. No limits,
tego dnia było wszystko dozwolone. Gdy podrosłam, trochę się to zmieniło, już
nie robiło się w domu. Zawsze ktoś przyniósł z cukierni. W tamtym roku,
pierwszym na obczyźnie, w ogóle nie obchodziłam tłustego czwartku. W tym roku,
właśnie podglądam prawym okiem jak mój Felipe pałaszuje drugiego pączka. Sporo
poszło do pracy aby moje współpracownice poznały co to jest tłusty czwartek. Rozeszły
się co do jednego pączka. Kilka zaniosłam bliskiej mi Polce tutaj, może lepiej
nie będę mówić ile ona zjadła….:P
Ja
tłustoczwartkowym zwyczajem zjadłam więcej niż programowy jeden, a ile to się
nie przyznam. Jestem z tych co pączki smakują :D.
Ciasto
wymyśliłam sobie sama, nie jest słodkie natomiast ozdobiłam na bogato,
orzechowo i słodko. Było dulce de leche, była czekolada…. Jak szaleć to szaleć,
bo następne takie pączki za rok, no chyba że znajdę gdzieś konfiturę z płatków
róży, a może ktoś mi przywiezie z Polski, nie omieszkam się popełnić pączków
jeszcze raz.
Wyszło
mi aż 37 sztuk
Składniki:
1 kg
mąki pszennej,
70g
cukru,
20 g
suchych drożdży,
500
ml ciepłego mleka,
3
zółtka,
1
jajko,
1
kieliszek whisky,
60 g
rozpuszczonego masła,
*szczypta
soli,
*ulubione
orzechy, wiórki kokosowe, płatki migdałowe
1 l
oleju słonecznikowego do smażenia,
Polewa z
dulce de leche:
150 g dulce de leche,
1 łyżka masła,
Składniki
wymieszać w kąpieli wodnej i odstawić, zimniejsze będzie gęstsze.
Polewa czekoladowa:
80 g
czekolady 62 % kakao,
1
łyżka masła
Składniki
rozpuścić w kąpieli wodnej:
Wykonanie:
Mąkę
przesiać do miski, dodać cukier, drożdże, sól, whisky, żółtka i całe jajko.
Powoli dolewać mleka i mieszać do połączenia się składników. Zacząć wyrabiać,
ciasto było mięciutkie, troszkę klejące, po troszku podsypywałam mąki. Na
koniec wyrabiania dodał roztopione masło i dokładnie wrobić w ciasto. Całość
zajęła mi około 10 minut. Ciasto przekładamy do miski, przykrywamy folią
spożywczą i odstawiamy w ciepłe miejsce do podwojenia objętości, u mnie zajęło
to półtorej godziny. Po tym czasie ciasto odgazować, czyli walnąć w nie pięścią
i wyłożyć na obsypany mąką blat. Rozwałkować na grubość około 1 – 1,5 cm i
wykrawać koło (szklanka 7 cm Ø), następnie wyciąć dziurkę w środku każdego
pączka (wykorzystałam odcięty gwint z butelki po pepsi :D, pasował idealnie).
Pączki układać na blacie, lekko omączonym, przykryć ściereczką i poczekać, aż
wyrosną – około 20 – 30 minut. W między czasie można wykonać polewy i posiekać
orzechy, poukładać sobie je w talerzykach. Później będzie łatwiej ozdabiać
nasze pączki.
Wyrośnięte
pączki wrzucamy na rozgrzany olej. Podobno ma być rozgrzany do 175̊C. Ja nie
mam termometru, smażyłam na oko. Usmażone pączki wyciągnąć z oleju i przełożyć
na ręczniki kuchenne, oby odsączył się nadmiar tłuszczu. Lekko ciepłe można
ozdabiać, maczać najpierw w polewie (nie za dużo) i później w orzechach.
Później już tylko pozostaje je zjeść.
Smacznego
!!!