Oj tak
najdroższe, że ho ho. W warunkach jakich mieszkam, sernik jest towarem na wagę
złota. W kraju gdzie zwykła kwaśna śmietana kosztuje co w Polsce 10, a białym
serem nazywają coś, co według mnie sera nawet nie przypomina, nie istnieje
mleko niepasteryzowane, a zdobycie twarogu…. Forget about it !!!. Za to mamy
masło w wersji light, jak to coś można masłem nazwać ??? W ogóle wszystko jest
light, a jakoś po mieszkańcach tego nie widać…. Pełno „kruszynek” zawsze w ręku
z jakimś produktem w wersji light. Ale to jest temat na inny blog, może
powinnam stworzyć coś a’la „Chile moimi oczami”, byłoby co opisywać…
Wracając do
mojego najdroższego sernika, musiałam się uzbroić w cierpliwość, to mnie sporo
kosztowało. Czas na zrobienie własnego twarogu z kartonowego mleka to 3-4 dni,
nie mówiąc ile litrów mleka na to poszło. Ale jak to się mówi tutaj „vale la
pena”.
Dwa lata
bez sernika, nie mogłam już dłużej czekać. Oto mój sernik, cierpliwie
wyczekany, wytęskniony wręcz. Może nie jest idealny, ale w smaku - niebiański….
Quiero mas mas mas !!!! Posiłkowałam się przepisem z Moich Wypieków, bardziej jeśli
chodzi o proporcje, a nie składniki. Mój sernik jest najbardziej waniliowym
sernikiem na świecie, a przynajmniej w tej części świata. Z biszkoptowym spodem
i malinową galaretką tworzy niezapomniane trio. I mimo, że nie wyszedł mi
nieskazitelnie gładki, pewnie powinnam zmielić więcej niż raz, to jestem przeszczęśliwa,
że go zrobiłam.
A tak poza
tym to mój pierwszy sernik w życiu, nie licząc tych z papierka :D
Składniki:
800g
twarogu zmielonego przynajmniej 2 razy (ja zmieliłam o jeden raz za mało, a sam
twaróg zrobiony tym oto sposobem),
400 g
cukru,
1 laska
wanilii i kilka kropel ekstraktu waniliowego,
40g
żelatyny,
600 ml
kremówki,
200 ml
wrzątku,
300g
jogurtu naturalnego dosyć gęstego,
*biszkopty
podłużne,
*galaretka,
Wykonanie:
Zmielony
twaróg zmiksować z cukrem, ziarenkami z jednej laski wanilii i kilkoma kroplami
ekstraktu waniliowego. Żelatynę rozpuścić we wrzącej wodzie i odstawić do
całkowitego wychłodzenia. Połączyć ją z jogurtem naturalnym i dobrze rozrobić,
żeby nie było grudek. Połączyć z masą serową. Ubić kremówkę na sztywno i dodać
do masy, dokładnie wymieszać do połączenia składników.
Dno
foremki wyłożyć biszkoptami, wylać masę serową, całość przykryć folią spożywczą
i odstawić do lodówki na kilka godzin.
Zrobić
galaretkę, taką prawie tężejącą wylać na sernik i z powrotem wsadzić do
lodówki, aż porządnie się zastygnie. Po kilku godzinach, a najlepiej następnego
dnia, sernik można kroić.
Smacznego !!!
6 komentarzy:
Z ciekawości - gdzie mieszkasz? ;)
Nie wyobrażam sobie dwóch lat bez sernika, to moje ulubione ciasto, podziwiam Cię, że wytrzymałaś. I gratuluję samozaparcia i upieczenia go w końcu ;)
dobry wpis :) gratki za inwencję
Inspirowane smakiem...
Mieszkam w kraju gdzie nawet cukier jest w wersji light, nie wiem jak to możliwe. Może dlatego, że jest go 500 g zamiast standardowego kilograma...
W Chile takie cuda tylko :D
Gratuluję sernikowego debiutu - cudny Ci wyszedł!
Tutaj też tradycyjnego twarogu nie ma - ja robię serniki na Philadephii, a to już nie to samo...
Dzięki gin za komentarz,
też bym robiła z Philadelphi, gdyby nie kosztował ponad 15 zł za 200g..ajjjj.
Prześlij komentarz