Jestem
raczej z tych roztrzepanych, co myślą o czymś innym, niż skupiają się na
robocie. W moim nie tak krótkim już życiu wiele razy coś upadło, coś się potłukło,
rozsypało, przypaliło….jakiś czas temu spadł mi słój z cukrem, niedawno
wyciągając chleb z pieca poczułam zapach palącej się skóry. Robiąc dżem, tu
muszę napisać że po raz pierwszy w życiu, też nie obyło się bez wypadku.
Ostrzegam, lepiej nie bujajcie w obłokach nakładając bulgocąco-gorący dżem do
słoików, bo skończy się to poparzeniem
dość głębokim. Zamiast do słoika, zawartość łychy z bądź co bądź przepysznym
dżemem wylądowała na mojej dłoni… Wekowanie zakończył mój Felipe, a ja z łapą w
lodowatej wodzie instruowałam go jak i co.
Dżem marzył
mi się już od dawna, tutejsze sklepowe nie smakują i nie wyglądają zachęcająco.
Taka zabarwiona galaretka z gdzie niegdzie kawałkiem owocu, która też sporo
kosztuje. W sumie zrobienie samemu dżemu w domu też kosztuje sporawo, ale
przynajmniej mam świadomość co jem.
Sezon na
truskawki w pełni, kupiłam 3 kilo na próbę i ukręciłam dżemik. Chilijskie
truskawki są ogromne, jak dwie nasze, takie mutanty, w sezonie bardzo słodkie.
Metoda
jest wypadkową różnych metod, wyczytanych w internecie i wysłuchanych przez zahartowanych
w boju kobiet wekujących co roku „tony” owoców i warzyw…
Jak na pierwszy
dżem truskawkowy, na dodatek z niepolskich truskawek, wyszedł nadzwyczaj
smakowity, nie za słodki, może mógłby być gęściejszy, ale i tak pyszny. Chyba
dokupię jeszcze truskawek i dorobię, bo coś czuję, że te kilka słoików szybko
zniknie.
Składniki:
Z 3 kilo truskawek
po obraniu i oczyszczeniu zrobiło się 2,2 kg,
Około 600
g cukru,
Sok z 1
cytryny,
Wykonanie:
Obrane,
wypłukane i odcedzone truskawki wrzuciłam do gara i zasypałam cukrem.
Odstawiłam na 1h, aż puszczą soki. Dalej zagotowałam wszystko, a jak już
bąbelkowało, zmniejszyłam gaz, całość „pyrkała” się około 2h, aż zgęstniała. Tłuczkiem
do ziemniaków zmiażdżyłam truskawki. Wycisnęłam sok z cytryny, zamieszałam i
odstawiłam do wystygnięcia. Później znowu zagotowałam, popykało się trochę i
zaczęłam nakładać do wyparzonych i wysuszonych słoików.
Piszę
tylko, że zaczęłam bo już przy pierwszym słoiku zawartość jednej łychy
wylądowała na mojej ręce co skutecznie pozbawiło mnie ochoty na dalsze wekowanie.
Słoiki wypełniał więc Felipe, dokręcał i stawiał do góry nogami. I tak sobie
stały aż do ostygnięcia.
3 komentarze:
Znam ten ból. Kilka miesięcy temu po pasteryzacji nie dokręciłam dobrze zakrętki i przy odwracaniu cała zawartość gorącej konfitury wylądowała na mojej ręce. Grrr...Życzę szybkiego powrotu do formy:)
pozdrawiam ciepło
Malwinna
Współczuję poparzonej ręki, mam nadzieję, że szybko przestanie boleć. A dżem wygląda apetycznie, ma dokładnie taki kolor jak wg mnie powinien mieć domowy dżem truskawkowy :)
Dzięki, ręka powoli się goi... żeby tak perfidnie się poparzyć, trzeba być super fajtłapą, ale dżemik super wyszedł
Prześlij komentarz