Upał niemożliwy, żar lejący się z nieba, jednym słowem
masakra… Do tego pożary w V regionie Chile powodują, że jesteśmy osaczeni
okropnym dymem tutaj w Santiago. Smog pokrył całe miasto, jak w Londynie mgła,
nawet And nie widać. Takie warunki nie są tym do czego jestem przyzwyczajona. Latem
okropny upał, zimą doskwierający brak ogrzewania centralnego w tutejszych domach…
ale pozostańmy przy lecie, prawie 6 miesięcy bezchmurnego nieba, prawie tyle
samo dni bez opadów deszczu, susza na dworze, susza w ciele. Po kilkunastu eksperymentach
czym się napoć i skutecznie ochłodzić mam dwóch faworytów. A – zwykła zimna
woda mineralna. B – odkryłam lemoniadę, skutecznie pozbawia pragnienia na
dłuższy czas. Na dzień dobry wywaliłam wszystkie kolorowe napoje, ilością cukru
i chemii odstraszają mnie skutecznie. Powstał nawet taki wynalazek jak Coca
Cola life, ojjjj okropność, reklamowana jako zdrowszy brat zwykłej Coli. Skład……..cała
tablica Mendelejewa i chyba ze cztery typy słodzików. Okropność, ale tu w Chile
ma swoich konsumentów. Bleee.
Nie to co moja lemoniadka, z kostkami lodu i miętą daje
radę. Jednak najstarsze metody ochładzania się są najlepszymi. Pomysł
zaczerpnęłam z Kocham Gotować, z mniejszą ilością cukru tylko… ale to możecie
sobie regulować w zależności jak kwaśne cytryny macie.
Na około 2L lemoniady:
3-4 duże cytryny, umyte, wyparzone i pokrojone na cztery
i później w kostkę,
1 szklanka cukru, (w sumie według gustu, można więcej,
ale po co)
1,5 L lekko gazowanej wody mineralnej,
500 ml zimnej wody,
Listki mięty,
Wykonanie:
Pokrojone cytryny, wrzucić do garnka i ścisnąć je, aż
wypłynie sok. Zalać zwykłą wodą, zasypać cukrem i gotować około 30 minut. Jak będzie
zbyt kwaśne, dosypcie cukru. Przelać przez sitko, ostudzić. Przelać do dzbanka,
zalać 1,5 l wody mineralnej. Porządnie schłodzić. Serwować w szklankach z lodem
i kilkoma listkami mięty.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz