sobota, 31 marca 2012

Filet z kurczaka z cukinią i pieczarkami w kremowym sosie


Nic odkrywczego, zwykły kurczak, trochę pieczarek, kawałek cukinii i gęsta śmietana. Proste, ale bardzo smaczne. Danie wymyślałam w czasie gotowania, na zasadzie „dodam to i tamto i zobaczymy co wyjdzie”. Wyszło pysznie, zjadłam z brązowym ryżem, ale myślę że ze spaghetti albo bucanti też będzie pyszne. 


Składniki:
filet z kurczaka,
200g pieczarek,
1 mała cebulka,
1 zgnieciony czosnek,
½ pęczka szczypiorku,
½ cukinii,
około 100 ml gęstej śmietany kremówki, moja miała 33% tłuszczu i była bardzo gęsta
Przyprawy: sól, pieprz, gałka muszkatołowa, słodka papryka, sól czosnkowa, tymianek
Oliwa z oliwek

Dodatkowo: brązowy ryż lub ulubiony makaron

Wykonanie:

Fileta z kurczaka umyć, oczyścić ze zbędnych błonek i tłuszczu (jak ja tego nie cierpię) i kroimy w drobną kosteczkę, taką 1cm x 1cm. Przyprawiamy solą i pieprzem, dodajemy sporo słodkiej papryki i soli czosnkowej. Skrapiamy oliwą z oliwek i mieszamy. Odstawiamy na czas krojenia pieczarek i cukinii. Na dużej patelni podgrzewamy oliwę, wrzucamy zgnieciony czosnek i kostki kurczaka. Smażymy na małym ogniu pod przykryciem, aż kurczak będzie miękki i gotowy. Wrzucamy pokrojoną w małe plasterki cukinię i lekko dusimy. W tym czasie na mniejszej patelni podsmażamy cebulkę drobno pokrojoną, dodajemy grubo pokrojone pieczarki i trzymamy na małym ogniu pod przykryciem, aż pieczarki zmiękną i puszczą sok. Przyprawiamy solą, pieprzem, gałką muszkatołową i tymiankiem. Trzymamy troszkę na ogniu i po jakimś czasie dodajemy śmietanę, aby powstał gęsty sosik. Dusimy lekko. Całość przekładamy do naszego kurczaka i mieszamy, jak jest za mało śmietany to można dolać według gustu. Trzymamy przez kilka minut na małym ogniu, aby smaki przeszły. Na koniec dodajemy szczypiorek, mieszamy i możemy podawać. 


Smacznego !!!

Polski chleb wiejski w chilijskich warunkach….


….. prawie polski, bo jednak mąka inna, a tego już mi się nie uda zmienić tutaj. Nie mam takiego ogromnego wyboru mąk jak w Polsce, ale metoda przyrządzenia już jak najbardziej z tego przepisu. Starałam się jak mogłam trzymać metody wykonania, ale w tutejszych warunkach (bardzo ciepło) po prostu nie musiałam tyle czekać aż wyrośnie mi ciasto. Wybrałam ten przepis, ponieważ jaki jedyny nie zawiera żadnych mąk orkiszowych, razowych czy pełnoziarnistych – tutaj po prostu takie nie istnieją…. A szkoda bo pokazałabym Chilijczykom Prawdziwe Polskie Chleby.
Gdyby ktoś powiedział mi dziesięć czy nawet pięć lat temu, że zacznę piec chleby, wypiekać ciasta i gotować, to popukałabym tę osobę w czoło. Ale tak już jest, że człowiek czasami odkrywa w sobie coś, co później przeradza się w jego pasję. W wieku …nastu lat nawet nie myślałam, że aż tak się pozmienia w moim życiu. Kilka zbiegów okoliczności i jestem gdzie jestem i robię co robię. Do pełni szczęścia brakuje mi tylko więcej rodzajów mąki, by móc rozwijać swoją nową pasję, ale to jest kwestia czasu, by znów zamieszkać w mojej ukochanej Polsce i kontynuować to co zaczęłam tutaj.
Zaczęło się niewinnie, kilka blach ciastek, kilka przejrzanych blogów i złapałam bakcyla. Teraz nawet mam swój zakwas na chleb i piekę prawdziwe chleby. Jak na razie trzy w mojej karierze. Jeden na drożdżach, jeden na pseudo zakwasie (ale wyszedł) i ten, który zaprezentuje Wam poniżej. Tak naprawdę to dopiero o tym chlebie mogę powiedzieć, że to taki prawdziwy chleb. Bardzo smaczny, mój Felipe po raz pierwszy jadł chleb na zakwasie, bardzo się dziwił, że z połączenia tylko mąki i wody można stworzyć taki smak. No cóż, to tylko komplement dla mnie i potwierdzenie, że smaczny i tak jakby danie zielonego światła dla kolejnych takich wypieków. Bardzo mnie to cieszy.

Składniki i sposób wykonania zacytuję z tego blogu (z pogrubieniem czcionki po moich zmianach), a oryginalny przepis pochodzi z książki:
Polski chleb wiejski (Polish cottage rye)
(Zrodlo: Ksiazka: "Local breads"/Daniel Leader)



Składniki:
Zaczyn (dzień wcześniej):

30g (3 łyżki) zakwasu dałam 4 bo mój zakwas jeszcze młody,
175g (około 3/4 szklanki)letniej wody,
175g białej mąki żytniej (typ 720) dałam 1 szklankę harina de centeno fino i ½ szklanki harina multicereal,

Składniki na zaczyn dokładnie wymieszać. Ma powstać gęsta pasta. Przykryć i odstawić do fermentacji na 8 -12 godzin. (Po upływie czasu zaczyn powinien podwoić objętość) i tak się też stało ;)

Ciasto właściwe:
cały zaczyn,
325g (1 i 1/3szklanki)letniej wody
500g (3 i 1/4 szklanki) mąki pszennej chlebowej harina de trigo
1 i 3/4 łyżeczki soli

Zaczyn wlać do dużej miski, dodać wodę, sól i mąkę. Wszystko dokładnie wymieszać. Przełożyć na stolnice (lub wyrabiać mikserem około 13min) i wyrabiać przez około 15 -18 minut, aż ciasto zrobi się elastyczne i jednolite.

* Jeśli ciasto będzie miało bardzo rzadką konsystencje, to należy nieco zwiększyć ilość mąki*
Musiałam troszkę podsypywać bo było za luźne, pewnie wina mąki. Dosypałam około ½ szklanki harina de trigo.
Następnie czystą miskę spryskać oliwą. Z ciasta uformować kulę i włożyć do miski, przykryć folią i odstawić do podwojenia objętości ( u mnie 2godz i 45 minut) W połowie czasu wyjąć, delikatnie rozciągnąć, złożyć jak kopertę i  z powrotem umieścić w misce. Próbowałam złożyć ale chyba jeszcze nie mam wprawy lub ciasto było jeszcze troszkę za rzadkie na takie traktowanie. Powiedzmy, że zrobiłam tak nieporęcznie, ale zrobiłam.

Z ciasta uformować zgrabny bochenek i umieścić w koszyku do wyrastania (można użyć blaszki, formy lub tortownicy) U mnie duża keksówka wysmarowana oliwą i obsypana salvado de trio – otręby pszenne. Pozostawić do wyrośnięcia ( u mnie wyrastał tylko 48 minut) na około godzinę i 15 minut. Wyrastał około 1 godziny


Wyrośnięty bochenek przełożyć na gorący kamień, szybko naciąć i piec przez około 40 minut, aż zrobi się ciemno brązowy w temp. 230*C. Wraz z bochenkiem na niższą "półkę" włożyć płaską blaszkę wypełnioną około 3/4 szklanki wody. Zapomniałam o nacięciu i o wodzie, za to swój posmarowałam roztrzepanym jajkiem z łyżką wody i posypałam ziarnami. W piecu rósł jak szalony i troszkę mi pęknął, następnym razem postaram się nie zapomnieć naciąć z wierzchu.





I jak, podoba się ?

piątek, 30 marca 2012

Pastel de papas

Typowe chilijskie danie prosto z „campo” czyli tutejszej wsi. Obok porotos con rienda jedno z bardziej popularnych obiadów Chilijczyków. W sumie danie tak popularne, że nawet inne państwa latynoskie mają je w swoim menu. Bardzo proste, bardzo sycące, bardzo smaczne. Połączenie ziemniaków z mięsem mielonym i jajkiem (zamach na wątrobę) ;). Od siebie dodałam troszkę papryki czerwonej a odrzuciłam oliwki których nie znoszę. Zdjęcia nie powalają na kolana, ciężko jest zrobić ładne zdjęcie zapiekance, która tak łatwo się rozpada. Wynagradza jednak smakiem, a to zaleta tutejszej przyprawy co zwie się „Merkén”. Są to wędzone i później zmielone na grubo papryczki chili, nie wiem dlaczego tutaj zwane ají. Wyraźnie można wyczuć zapach wędzonych papryczek, lekko słodki, ale to tylko złudzenie bo w smaku ostrawa. Należy dawkować z umiarem. Dodaje specyficznego smaku zupom, mięsom, widziałam nawet pieczywo z merkén’em. Jeśli macie możliwość zakupienia w Polsce, może w jakimś sklepie internetowym, to naprawdę polecam. A wracając do mojego Pastel de papas, taka porcja spokojnie starcza na 3 – 4 osoby. Jeśli macie zapas ziemniaków i trochę mięsa, taka zapiekanka jest w sam raz na obiad w tygodniu.


Składniki:
6-7 średnich ziemniaków,
2 łyżki masła,
około szklanki ciepłego mleka,
250 – 300 g mięsa mielonego wołowego,
1 średnia cebula,
2 ząbki czosnku,
½ małej czerwonej papryki,
2 jajka,
Mała garść oliwek (ja nie dałam),

Przyprawy: merkén, sól, pieprz, gałka muszkatołowa


Wykonanie:
Ziemniaki obieramy i gotujemy w osolonej wodzie do miękkości. Jajka gotujemy na twardo i studzimy. Kiedy ziemniaki będą gotowe, odcedzamy i robimy puree. Ja dodaję 2 łyżki masła i dolewam powoli ciepłe mleko i ugniatam tłuczkiem do ziemniaków, aż do uzyskania odpowiedniej konsystencji. Doprawiam solą, pieprzem i gałką muszkatołową, tej ostatniej nie żałuje. Ale oczywiście możecie zrobić puree według własnego przepisu. Chodzi o to, aby ziemniaki nie miały grudek i były aksamitne.

W trakcie gotowania ziemniaków można zacząć przyrządzać farsz mięsny. Na rozgrzaną patelnie wrzucamy cebulkę drobno pokrojoną, wyciskamy 2 ząbki czosnku i podsmażamy do miękkości, dodajemy pokrojoną w kosteczkę czerwoną paprykę i dusimy przez chwilkę, aż lekko zmięknie. Wrzucamy mięso i smażymy. Na koniec doprawiamy przyprawami: merkén (można odpuścić, lub dodać zwykłej papryki ostrej), sól, pieprz.


Przygotowujemy naczynie żaroodporne, nie za duże, tak dla 4 osób żeby starczyło. Natłuszczamy spód naczynia (o czym ja zapomniałam) i wykładamy połowę naszego puree. Następnie nakładamy mięso, pokrojone w plasterki jajka na twardo i oliwki (których nie dodałam). Całość przykrywamy resztą puree. Niektórzy dodatkową posypują serem żółtym z wierzchu lub na warstwę mięsną. Ja sobie to odpuściłam i tak ma już wystarczająco kalorii.
Oczywiście zapiekamy w piekarniku przez około 30 minut, aż na wierzchu puree zrobi się lekko chrupiąca skórka.


Buen provecho !!!

wtorek, 27 marca 2012

Nieziemska pieczona owsianka

Owsianka….. powoli się uzależniam od tych przepysznych i zdrowych płatków. Jeszcze tak niedawno pchałam w siebie sztuczne płatki kukurydziane z suszonymi owocami i toną cukru. Trochę sobie uświadomiłam, że chyba jednak nie tędy droga do wyzdrowienia i poczucia się wreszcie dobrze. Przestawiłam się na owsiankę i nie żałuję. Teraz codziennie rano mam taki mały rytuał w kuchni. Zagotować wodę, zalać płatki, poszukać ciekawych dodatków, wymieszać, pogotować, w między czasie jest czas na ogarnięcie wyrka i szybki prysznic. Często po prostu robię zwykłą owsiankę zalaną wrzątkiem z odrobiną mleka bez laktozy. Czasami jakiś orzech, czasami dżem. Idąc za trendami spróbowałam pieczonej owsianki. To był mój „private moment”, kurcze jaka ona pyszna, wręcz rozpływająca się w ustach. Nieziemskie doznania dla podniebienia, dla duszy i ciała. To jest to co tygryski lubią najbardziej. Kwintesencja pożywnego śniadania….. Kilka blogów zainspirowało mnie do stworzenia mojej własnej kompozycji, moich ulubionych dodatków. I tak w ciągu godziny powstała moja przepyszna, nieziemska (chyba się powtarzam ;)) owsianka i tu uwaga….. bez grama cukru, oj tak cukier to taki mały, wredny i cichy zabójca. Nie to, że w ogóle zrezygnowałam z cukru, ale tam gdzie go nie potrzeba nie wsypuje na siłę… Ot co zmieniło się w mojej diecie. MC – mniej cukru. 


Składniki dla dwojga: (chociaż jak był mogła to zjadłabym całą na raz sama, ale podwieczorek też musi być, a co !!!)
10 łyżek płatków owsianych,
2 łyżki otrębów pszennych,
4 pastylki stewii,
garstka rodzynek zamoczonych wcześniej w gorącej wodzie,
spora garść orzechów włoskich – posiekanych,
tyle samo migdałów,
1 duże jabłko – u mnie zielone
1 jajko + troszkę mleka, nie więcej niż ¼ szklanki,
1 ½ łyżeczki cynamonu,
½ łyżeczki imbiru w proszku,
½ łyżeczki kardamonu.


Wykonanie:
Płatki z otrębami i pastylkami stewii zalać wrzątkiem, muszą porządnie napęcznieć. Odstawić do wystudzenia. Do miseczki zetrzeć jedno jabłko na dużych oczkach, dodać nasze płatki, posiekane orzechy, migdały i wymoczone rodzynki. Dodać przyprawy i mleko z roztrzepanym jajkiem. Wszystko razem wymieszać na zwartą masę. Przełożyć do natłuszczonego naczynia żaroodpornego (jak zrobiłam w foremce do tart) i wstawić do nagrzanego piekarnika na 40 – 45 minut. Temperatura około 175 – 180 stopni Celsjusza.

Moja owsianka wspaniale się zarumieniła z wierzchu i od spodu, środek pozostawiając mięciutki i soczysty. 


Smacznego !!!

poniedziałek, 26 marca 2012

Z serii zrób to sam – cukier waniliowy

To jest zupełnie inny wymiar, zapomnijcie o cukrze wanilinowym z papierka (specjalnie pogrubiłam nazwę, bo to nie cukier waniliowy – taka mała literka a robi różnicę). Po raz pierwszy w życiu posmakowałam prawdziwej wanilii i się zakochałam od pierwszego „wąchnięcia”. Pachnie nieziemsko, czasami nawet specjalnie idę do kuchni, żeby sobie niuchnąć raz lub dwa. Od razu poprawia humor. Warto zainwestować w prawdziwą laskę wanilii, taki cukier spokojnie aromatyzuje ciasto lub inne słodkie wypieki. Ja dodaję go do porannej owsianki, czasami słodzę nim kawę…..delicja :)





Do zrobienia cukru wystarczy:
1 laska wanilii
2 szklanki drobnego cukru
Ładny słoiczek do przechowywania

Wykonanie:
Laskę wanilii przecinamy  wzdłuż i wyskrobujemy ziarenka, wsypujemy je do cukru. Samą laskę przecinamy na 2-3 części i zakopujemy w cukrze. Zamykamy słoiczek i wstrząsamy aby ziarenka rozeszły się po całym słoiczku. Cukier jest gotowy do użycia po kilkunastu dniach, kiedy przejdzie aromatem wanilii. Od czasu do czasu warto słoiczkiem wstrząsnąć lub przemieszać łyżką. Można też zakopywać kolejne zużyte laski wanilii, aby jeszcze bardzie aromatyzowały nasz cukier. I tyle, teraz można zapomnieć o okropnym cukrze wanilinowym z papierka. 


Polecam zrobić samemu !!!

czwartek, 22 marca 2012

Tortilla de zanahoria a las hierbas


Przepyszna marchewka w przepysznej formie, coś dla wielbicieli tego warzywka. Jak dla mnie to jest bomba. Lekki obiad, po którym nie mam żadnych rewolucji. Idealnie na kolacje, na śniadanie chyba też by przeszło. Przepis znalazłam w jednej z chilijskich gazetek kulinarnych rozdawanych w supermarkecie, czasami podają ciekawe i jak dla mnie zupełnie innowacyjne pomysły. Nigdy bym nie wpadła aby przyrządzić tak marchewkę. Jest pyszna, miękka, nafaszerowana ziołami. Polecam, ja na pewno będę przyrządzać ją częściej.


Składniki na średnią patelnie, około 12-14 cm:
3 sporawe marchewki starte na dużych oczkach,
1 mała cebula pokrojona w kosteczkę,
3 jajka,
1 ząbek czosnku drobno pokrojony,
natka pietruszki, tymianek, oregano, (można dać świeże lub suszone, jak miałam tylko suszone, dałam po łyżeczce z każdych ziół),
sól i pieprz do smaku,
oliwa z oliwek


Wykonanie:
Na dużą patelnie z rozgrzaną oliwą wrzucamy cebulkę z czosnkiem, podsmażamy do miękkości. Dodajemy marchewkę, posypujemy ziołami i próżymy do miękkości marchewki. Ja dodałam troszkę wody, która później całkowicie wyparowała. Na koniec przyprawiamy do smaku solą i pieprzem. Odstawiamy do całkowitego wystygnięcia. W misce ubijamy mikserem jajka do puszystości, dodajemy naszą marchewkę, mieszamy dokładnie łyżką. Przygotowujemy patelnie, najlepiej teflonową (ja miałam niewielką), wlewamy troszkę oliwy i następnie naszą marchewkę z jajkami. Smażymy na wolnym ogniu około 3-4 minut i staramy się ruszać patelnią aby marchewka nie przywarła do dna i brzegów. Ja podważałam lekko drewnianą łopatką. Trzeba uważać aby nie przypalić masy. Następnie za pomocą dużego talerza przekładamy tortille na drugą stronę. Ja przykładam talerz do patelni, przewracam do góry nogami całość i na koniec zsuwam z powrotem na patelnie tortille aby podsmażyła się z drugiej strony. Można podawać z ryżem, ziemniakami… Ja podałam z sałatą i pomidorami. Lekki i w miarę zdrowy obiadek.



Smacznego !!!

środa, 21 marca 2012

Hodujemy Pana Zakwasa – czyli jak zrobić zakwas żytni


Ostatnio bardzo mało piekę, nie czuję się zbyt dobrze, ciągle jakieś problemy pokarmowe. Nigdy w Polsce takich problemów nie miałam. Zanim pójdę do lekarza (w kwietniu) staram się zmienić dietę. Pieczywa nie miałam w ustach od tygodnia, a to dla prawdziwego chlebożercy jest po prostu masakra, na jakiś czas odstawiłam cukry w każdej postaci, nawet te z owoców. Nie używam białej mąki i drożdży. W zamian jem dużo warzyw i ryżu brązowego. Zobaczymy co lekarz powie a sama dieta mi nie zaszkodzi, mam nadzieję że na badaniach nie wyjdą jakieś straszne choroby. Ale prawda jest taka, że bez chleba nie mogę wytrzymać, zmobilizowałam się i znalazłam nawet mąkę żytnią, nie wiem czy to jest typ 720 czy 2000, tutaj takich określeń się nie używa. Jak mąka pszenna to pszenna i tyle, mogę sobie co najwyżej składy porównać i wybrać tą najlepszą do pieczenia pieczywa, ewentualnie harina integral. Z innymi mąkami jest jeszcze gorzej, cieszę się że w ogóle udało mi się znaleźć mąkę żytnią, która tutaj nazywa się harina de centeno fino, i zero jakichkolwiek innych informacji na opakowaniu, oprócz przepisu na jakiś chleb na drożdżach. Tak czy siak, kupiłam. Zdjęcia świadczą, że mąka działa, pracuje i Pan Zakwas rośnie. Mam zamiar upiec chleb z mąki „Multicereal” plus mój jeszcze młody zakwasik. Nie chce używać drożdży, może akurat one tak działają na mnie, a może to sama mąka. Okaże się już niedługo, ale chleb muszę zjeść i basta.

Sam zakwas robię po raz drugi w życiu, zdjęcia przedstawiają go na drugi dzień, kilka godzin po dokarmianiu. Dzisiaj jest trzeci dzień i już nie urósł tak dużo po dokarmianiu. W sobotę mam zamiar popełnić chleb. Troszkę się obawiam, dlaczego dzisiaj Pan Zakwas mi tak nie urósł. Póki nie pachnie brzydko i nie rosną mu włosy będę hodować, taaaaak mi się marzy chleb na zakwasie.






Jak wyhodować swojego własnego Pana Zakwasa?
Na wielu blogach czytałam…. Tyle i tyle mąki z dokładnością co do grama, plus woda też z dokładnością do mililitra. Dokarmianie i mieszanie (czarna magia), dopóki samemu się nie zacznie i nie zrozumie o co tu chodzi. Tak naprawdę, aby zrobić zakwas wystarczy łyżka, zero wag i miarek. Kiedyś ludzie bez tego sobie radzili i chleby wychodziły.

Mój sposób to:

1 dzień:
·         3 kopiaste łyżki mąki żytniej
·         3 łyżki wody
Chodzi o to aby kostystencja była jak gęsta śmietana i tyle.
Najlepiej zacząć rano, mieszamy mąkę z letnią przegotowaną wodą i mieszamy. Odstawiamy w ciepłe miejsce. Wieczorem mieszamy

2 dzień:
·         3 kopiaste łyżki mąki
·         3 łyżki wody
W drugi dzień dokarmiamy rano i mieszamy, wieczorem tylko mieszamy.

3 dzień:
·         To samo co dnia drugiego

4 dzień:
Rano dokarmiamy jak w poprzednie dni i teoretycznie po jakiś 3-6 godzinach można robić zaczyn na chleb.

Jeżeli nie wykorzystamy całego zakwasu, to przykrywamy delikatnie ściereczką i wstawiamy do lodówki. W lodówce Pan Zakwas przeżyje około 7-10 dni teoretycznie. Żeby go użyć, należy wyjąć z lodówki, ocieplić przez 3-4 godziny do temperatury otoczenia, dokarmić jak zawsze, odstawić na kilka godzić. Po tym czasie możemy robić zaczyn na chleb lub ponownie wstawić do lodówki. I tak w koło Macieju. Proste co?




sobota, 17 marca 2012

Tarta z puszystym manjarem

To jest moja totalna improwizacja. Niestety wyeliminowałam cukier i mąkę w swojej diecie w każdej postaci (przynajmniej na jakiś czas, aż mi się polepszy) i tarty nie próbowałam, ale wygląda przepysznie i jak się piekło to pachniało wszędzie słodką masą krówkową. Mój Felipe też stwierdził, że smakuje jak jeden z tutejszych deserów z kubeczka i że jest lżejszy niż mój poprzedni wypiek z manjarem. Masa jest puszysta, ma w sobie bąbelki powietrza i lekkość, która pozwala zjeść pół ciasta na raz. Gdy się piekła cała masa krówkowa fajnie się napuszyła, niestety w czasie stygnięcia opadła z powrotem do swojego stanu. Jak na improwizację jestem zadowolona z efektu końcowego, żałuję jednak że nie mogę spróbować.



Składniki na kruche ciasto:
175 g mąki pszennej,
100 g zimnego masła,
1 łyżka cukru pudru,
1 jajko,

Składniki na masę:
200 ml kremówki 30%-36%,
4 jajka,
5 łyżek mleka,
2 łyżeczki żelatyny,
1 łyżka mąki ziemniaczanej,
300 g masy krówkowej,

Wykonanie:
Składniki na kruche ciasto szybko zagnieść i wstawić do lodówki na 30 minut. Po tym czasie rozwałkować i wypełnić formę na tarte (u mnie forma 23 cm), wierzch przykryć papierem do pieczenia i wysypać troszkę fasoli lub ryżu tak aby w czasie pieczenia nasza tarta się nie wybrzuszyła. Piec z papierem około 15 minut, później zdjąć obciążenie i dopiec, aby lekko się zarumieniała. Ostawić do wystygnięcia.
 W mleku rozpuszczamy żelatynę i odstawiamy na 10 minut. W naczyniu miksujemy wszystkie składniki tylko do ich połączenia. Masę wylewamy na nasze kruche ciasto i wstawiamy do piekarnika na około 30 minut, aż masa się zetnie. Wyłączamy piekarnik i zostawiamy tarte w środku do wystygnięcia. Później przekładamy do lodówki. 


Smacznego !!!

Pierogi z dynią


Chyba zostanę mistrzynią lepienia pierogów. Jak na razie nieźle mi idzie, domownicy nie narzekają i jedzą, aż się uszy trzęsą. Nie są to typowe pierogi jak robi się w moim domu, z braku kapusty kiszonej i leśnych grzybów muszę więc improwizować z innymi farszami. Pomysł z dynią znalazłam tutaj, podobał mi się kolor farszu, intensywnie żółto-pomarańczowy. Ciasto jest z tego samego przepisu co pierogi z soczewicą i muszę stwierdzić, że lepsze niż domowe. Bardzo łatwo się wałkuje, jest miękkie, no i przede wszystkim świetnie się skleja. Farszu zostało mi jeszcze troszkę, ale już mam pomysł na fajne placuszki, na pewno się nie zmarnuje. Bardzo nam smakowały odsmażone na patelni z cebulką….. pychota, polecam :)


Składniki na farsz:
1 kg dyni,
1 spory ziemniak lub 2 mniejsze,
1 cebula,
około 50g parmezanu,
gałka muszkatołowa (trudno określić ile, tak aby smakowało),
troszkę startego imbiru,
sól i pieprz,
kasza manna (aby zagęścić farsz gdyby był zbyt luźny)

Wykonanie:
Dynię należy pokroić w mniejszą kosteczkę, skropić oliwą i piec w piekarniku, aż zmięknie i będzie można łatwo ją zgnieść widelcem. Ziemniaki gotujemy w osolonej wodzie, cebulę podsmażamy na oleju. Następnie zaprzęgamy malakser lub blender i miksujemy wszystko ma papkę (ewentualnie przepuszczamy przez praskę). Dodajemy parmezan i przyprawy do smaku nie przesadzając z gałką muszkatołową (ja dałam ok. ¾ łyżeczki). Jeśli farsz będzie rzadki, można wsypać kaszy manny. Mój farsz robiłam dzień wcześniej, miał więc czas porządnie ostygnąć w lodówce przez noc. Farsz nakładamy na ciasto, sklejamy i gotujemy w wodzie z solą około 2-3 minut po wypłynięciu na powierzchnię. 


Smacznego !!!

poniedziałek, 12 marca 2012

Bułeczki gąsieniczki „Caterpillar”


Parówka…… jedni ją uwielbiają, inni omijają szerokim łukiem. Ja jestem gdzieś pomiędzy, dobrą parówką nie pogardzę. Raz na jakiś czas parówka nie jest zła, a jeśli jest w formie jaką przedstawiam poniżej, to na pewno znajdą się i inni smakosze parówek. Dzieciaki na pewno będą zachwycone, dorośli też, bo zjedliśmy wszystkie do ostatniego okruszka. Pomysł na takie buły wyszukałam na tym fajnym blogu, zmniejszyłam ilość cukru i drożdży i zmieniłam sposób przygotowania. Wyszło mi 9 bułek z czego 3 zrobiłam w formie zapieczonej z serem w środku, były pyszne :).



Składniki:
200 ml letniego mleka,
1 łyżeczka cukru,
2 łyżeczki drożdży instant,
1 łyżeczka soli,
2 łyżki oliwy z oliwek,
1 ¾ - 2 szklanki mąki pszennej,
9 cienkich, dobrej jakości parówek,
1 jajko + 1 łyżka mleka lub śmietany do posmarowania bułeczek,
sezam do posypania

Wykonanie:
Mąkę przesiać do dużej miski, wsypać drożdże, sól, cukier i wymieszać. Powoli dolewać letnie mleko i wyrobić ciasto, na koniec dolać oliwy i wyrobić dokładnie. Masę przykryć ściereczką i odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na około 1 godzinę. Po tym czasie dzielimy na 8 – 10 części (w zależności jakie duże parówki mamy). Każdą część wałkujemy w owalny placek i kładziemy naszą parówkę, złożyć jak pieroga, zlepić brzegi i szczelnie docisnąć parówkę do ciasta. Rozciąć w poprzek na 8 części, tylko w miejscu w którym jest parówka, zostawiając zlepione ciasto nierozcięte. Potem zacząć rozkładanie - dolny kawałeczek kładziemy na lewą stronę, następny na prawą i tak na przemian (po ilustrowaną instrukcję wysyłam do w/w bloga, tam jest pięknie pokazane zdjęcie po zdjęciu). Nasze bułeczki przekładamy na blachę, przykrywamy ściereczką i odstawiamy do napuszenia na około 20 – 30 minut. Po tym czasie smarujemy rozbełtanym jajkiem i możemy posypać sezamem. Piec około 20 minut do złotego koloru. Podawać ciepłe z ketchupem.



Smacznego !!!

piątek, 9 marca 2012

Owsianka z papają


Na śniadanie w roli główniej przy akompaniamencie owsianki wystąpiła dziś papaja. Owoc wcześniej mi nieznany. Kupił mi ją mój Felipe w wersji „zasłoikowanej – Papaya al Jugo” czyli nic więcej jak papaja w soku. Sok bardzo słodki, po przeczytaniu składu wcale się nie dziwę….. cukier ;). Sama papaja też nie zachwyca, albo po prostu nie jestem przyzwyczajona do takich smaków. Tak czy siak postanowiłam ją wykorzystać w porannej owsiance i o dziwo było smacznie. Resztę papai pewnie utopię w jakimś cieście lub muffince, bo sama w sobie niestety nie przypadła mi do gustu, ale już w owsiance jak najbardziej.



Składniki:
5 łyżek owsianki
1 łyżka cukru z wanilią
1 łyżeczka cynamonu
1 papaja ze słoika
200 ml gorącej wody
50 – 100 ml mleka ( według gustu, ja wole gęstszą owsiankę i daję zawsze mniej mleka)
1 łyżeczka dżemu jagodowego
1 łyżeczka „miel de palma” – miód z palmy

Wykonanie:
Płatki owsiane zalać gorącą wodą, wsypać cukier waniliowy i zamieszać. Odstawić do napęcznienia. W tym czasie kroimy papaję na drobną kosteczkę. Kiedy płatki nasiąkną, dolewamy mleka, wrzucamy większą część owocu do owsianki, dosypujemy cynamon i mieszamy. Gotujemy na wolny ogniu i mieszamy, aby nasza owsianka nie przywarła do dna rondelka. Kiedy będzie gotowa, przekładamy do miseczki, na środku nakładamy łyżeczkę dżemu, i dekorujemy resztą papai. Całość polewamy miel de palma (może być zwykły miód, ten palmowy jest jednak mniej słodki).


Smacznego !!!

wtorek, 6 marca 2012

Arbuzowe szaleństwo


Zostałam obdarowana 2 wielkimi….. nie…., gigantycznymi arbuzami. Nie próbowałam ich zważyć ale na oko mają ponad 10 kilo każdy. Jaka była moja mina kiedy je zobaczyłam, no i myśl, co by z nich zrobić, jak je przetworzyć. Sama nie jestem w stanie zjeść 20 kilo arbuza. Mój Misiek za arbuzem nie przepada, więc zostałam z nimi sama. Później przyszedł pomysł, aby arbuzy zutylizować blenderem. Tak powstał przepyszny koktajl arbuzowy z dodatkiem soku gruszkowego. Może Misiek jednak skusi się na arbuza w takiej postaci.

Składniki:
Arbuz
Sok gruszkowy

Wykonanie:
Arbuza kroimy w kostkę, starając się przy tym wydłubać wszystkie pestki, przekładamy do blendera\lub większego miksera do koktajli, zalewamy sokiem gruszkowym w ilości odpowiadającej własnemu gustowi i miksujemy. Można dodać cukier, ale po co ładować dodatkowe kalorie, wystarczy że arbuz jest słodki. Można podawać :





Smacznego !!!

Muffinki cytrynowe z makiem

Natchnęło mnie dzisiaj na muffiny…. Udało mi się wreszcie dostać mak w względnej cenie, co tutaj jest prawdziwym rarytasem. W markecie 125 gram kosztuje aż 2.899 pesos co przy dzisiejszym kursie złotego daje jakieś 18,5 zł. Mi udało się znaleźć i kupić mak na targu za 2.500 peso za całe pół kilo. To samo jest z innymi ziarnami, bez wyjątków. Dziwny to kraj… ale, wracając do muffinek, wyszły przepyszne cytrynowo-makowe, jak zwykle u mnie na jogurcie naturalnym. Wydaje mi się, że wychodzą bardziej puszyste niż na samym mleku. Łatwe w zrobieniu, ze składników które zawsze mamy pod ręką… polecam !!!





Składniki na 15 muffinek:
2 szklanki mąki,
½ szklanki cukru,
2 kopiaste łyżeczki proszku do pieczenia,
½ szklanki maku (można dodać lub odjąć w zależności od gustu),
1 jajko,
1 kubeczek jogurtu naturalnego (170g),
½ szklanki oleju,
sok z 2 cytryn,
ok. ¼ szklanki mleka (w pogotowiu, gdyby masa była za gęsta)

Wykonanie:
Jak każde muffinki, składniki dzielimy na suche i mokre. W jednym naczyniu mieszamy wszystkie składniki suche, w drugim mokre. Łączymy zawartość naczyń i mieszamy do połączenia się składników. Mleko dodajemy na końcu, tylko tyle aby masa miała odpowiednią konsystencje. Ciasto wykładamy do foremki mufinkowej i wkładamy do piekarnika na 20 – 25 minut, pieczemy w 180*C.


Smacznego !!!

poniedziałek, 5 marca 2012

Zupa z soczewicą

Soczewica na dobre zagościła u mnie w kuchni. Wczoraj znowu miałam dylemat, jak pewnie wiele kobiet….. dylemat „co by jutro zrobić na obiad”. Nie chce powtarzać dań zbyt często, a jeśli już naprawdę nie mam pomysłu to chociaż staram się zrobić je w inny sposób, coś dodać, coś odjąć. Dzisiaj zrobiłam przepyszną zupkę z soczewicą, jeszcze nigdy nie próbowałam robić zupy, nie licząc pieczarkowej. Tak na dobre gotuję od stycznia i coraz lepiej mi wychodzi wszystko. Nie trzymam się już kurczowo przepisu, częściej polegam też na zmysłach. Jak na razie obiady nieźle mi wychodzą, nikt nie choruje a nawet proszą dokładki. Niestety obiadów zbyt często nie fotografuję, to zajmuje zbyt dużo czasu, dlatego też wspomniana pieczarkowa nie pojawiła się na blogu. Dzisiaj jednak musiałam zupę sfotografować i zapisać przepis zanim zapomnę jak ją zrobiłam…. hehhehe też tak macie, że czasami coś robicie, wyszło pycha ale nie pamiętacie jak to zrobiliście?



Składniki:
1 szklanka soczewicy (na stanie miałam zieloną),
1,5 litra wody,
1 kostka warzywna + 1 kostka z merkenem „chilijska przyprawa” (paprykowa też się nada, merken jest jednak pikantniejszy,
1 łyżeczka papryki czerwonej,

½ łyżeczka imbiru,

½ łyżeczki curry,

1 duża cebula,
1 duża marchewka,
2 ząbki czosnku,
2-3 listki laurowe,
1 łyżeczka oregano suchego,
garść ryżu,
ok. 10 cm kiełbasy (w Chile króluje chorizo),
Sól i pieprz do smaku (ja już nie soliłam, w kostkach jest pełno soli, ale jak ktoś lubi to można jeszcze dosolić).



Wykonanie:
Soczewicę zalać wrzątkiem i odstawić do napęcznienia na 2-3 godziny. Po tym czasie resztę wody odsączyć, przełożyć do garnka, zalać wodą, wrzucić listki laurowe i gotować, aż soczewica będzie miękka. W międzyczasie pokroić kiełbasę, cebulę i czosnek, zetrzeć marchewkę na dużych oczkach. Na dużej patelni nalać troszkę oleju, rozpuścić w nim kostki bulionowe, wrzucić cebulę (niech zmiękknie), dodać marchewkę i dusić przez kilka minut. Na koniec dodać kiełbasę i podsmażyć troszkę. Gdy soczewica będzie już miękka, dodajemy zawartość patelni. Gotujemy na wolnym ogniu, wsypujemy ryż i jeszcze gotujemy, aż ryż zmięknie. Na koniec przyprawiamy według gustu i już można podawać. U mnie z tradycyjną chilijską bułką - hallulla (czyt. ajuja).


Smacznego !!!