wtorek, 20 listopada 2012

Dżem z chilijskich truskawek i poparzona ręka.


Jestem raczej z tych roztrzepanych, co myślą o czymś innym, niż skupiają się na robocie. W moim nie tak krótkim już życiu wiele razy coś upadło, coś się potłukło, rozsypało, przypaliło….jakiś czas temu spadł mi słój z cukrem, niedawno wyciągając chleb z pieca poczułam zapach palącej się skóry. Robiąc dżem, tu muszę napisać że po raz pierwszy w życiu, też nie obyło się bez wypadku. Ostrzegam, lepiej nie bujajcie w obłokach nakładając bulgocąco-gorący dżem do słoików, bo skończy  się to poparzeniem dość głębokim. Zamiast do słoika, zawartość łychy z bądź co bądź przepysznym dżemem wylądowała na mojej dłoni… Wekowanie zakończył mój Felipe, a ja z łapą w lodowatej wodzie instruowałam go jak i co.

Dżem marzył mi się już od dawna, tutejsze sklepowe nie smakują i nie wyglądają zachęcająco. Taka zabarwiona galaretka z gdzie niegdzie kawałkiem owocu, która też sporo kosztuje. W sumie zrobienie samemu dżemu w domu też kosztuje sporawo, ale przynajmniej mam świadomość co jem.

Sezon na truskawki w pełni, kupiłam 3 kilo na próbę i ukręciłam dżemik. Chilijskie truskawki są ogromne, jak dwie nasze, takie mutanty, w sezonie bardzo słodkie. 
Metoda jest wypadkową różnych metod, wyczytanych w internecie i wysłuchanych przez zahartowanych w boju kobiet wekujących co roku „tony” owoców i warzyw…

Jak na pierwszy dżem truskawkowy, na dodatek z niepolskich truskawek, wyszedł nadzwyczaj smakowity, nie za słodki, może mógłby być gęściejszy, ale i tak pyszny. Chyba dokupię jeszcze truskawek i dorobię, bo coś czuję, że te kilka słoików szybko zniknie.

Składniki:
Z 3 kilo truskawek po obraniu i oczyszczeniu zrobiło się 2,2 kg,
Około 600 g cukru,
Sok z 1 cytryny,

Wykonanie:
Obrane, wypłukane i odcedzone truskawki wrzuciłam do gara i zasypałam cukrem. Odstawiłam na 1h, aż puszczą soki. Dalej zagotowałam wszystko, a jak już bąbelkowało, zmniejszyłam gaz, całość „pyrkała” się około 2h, aż zgęstniała. Tłuczkiem do ziemniaków zmiażdżyłam truskawki. Wycisnęłam sok z cytryny, zamieszałam i odstawiłam do wystygnięcia. Później znowu zagotowałam, popykało się trochę i zaczęłam nakładać do wyparzonych i wysuszonych słoików.
Piszę tylko, że zaczęłam bo już przy pierwszym słoiku zawartość jednej łychy wylądowała na mojej ręce co skutecznie pozbawiło mnie ochoty na dalsze wekowanie. Słoiki wypełniał więc Felipe, dokręcał i stawiał do góry nogami. I tak sobie stały aż do ostygnięcia.



3 komentarze:

Panna Malwinna pisze...

Znam ten ból. Kilka miesięcy temu po pasteryzacji nie dokręciłam dobrze zakrętki i przy odwracaniu cała zawartość gorącej konfitury wylądowała na mojej ręce. Grrr...Życzę szybkiego powrotu do formy:)

pozdrawiam ciepło

Malwinna

Olka pisze...

Współczuję poparzonej ręki, mam nadzieję, że szybko przestanie boleć. A dżem wygląda apetycznie, ma dokładnie taki kolor jak wg mnie powinien mieć domowy dżem truskawkowy :)

Agos pisze...

Dzięki, ręka powoli się goi... żeby tak perfidnie się poparzyć, trzeba być super fajtłapą, ale dżemik super wyszedł

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...