poniedziałek, 17 lutego 2014

Faworki na piwie

Dawno nie jadłam faworków, jakieś 10 lat będzie, babcia je zawsze piekła, kilka razy z mamą zrobiłyśmy i tyle. Dzisiaj zachciało mi się ich niezmiernie, chciałam też pokazać Felipe nasze polskie calzones rotos. W Chile istnieją smażone na głębokim oleju, pulchne i słoooooodkie calzones. Jedyne co je upodabnia do faworków to technika przekładania przez oczko. Felipe stwierdził, że smakują jak chińskie wantany, hmmm nie wiem czy się śmiać czy płakać…

Faworki wyszły chrupiące, cieniutkie i pełne bąbelków, takie jak powinny wyjść. I w cale nie waliłam w ciasto pół godziny wałkiem. Kilka razy rozwałkowałam i złożyłam i dosłownie kilka razy machnęłam wałkiem.

Sam przepis pochodzi z kilku innych połączonych w jeden, oraz trochę inwencji własnej. Intuicja też się przydała przy robieniu ciasta.  


Składniki:
5 żółtek,
450 g mąki pszennej + do podsypywania,
2 łyżki jogurtu naturalnego,
100 ml piwa jasnego,
*trochę soli,
*chlust rumu (na oko było z 30 ml)


Wykonanie:

Do żółtek wlać piwo i rum, dodać jogurt i sól. Powoli mieszając dodawać stopniowo mąkę, aż powstanie miękka i nieklejąca masa… możliwe, że będzie trzeba dodać jeszcze trochę mąki, trzeba to kontrolować. Masa powinna być miękka, ale nie klejąca się do rąk, należy ją bardzo dobrze wyrobić. Ja zamiast walenia wałkiem w masę, wybrałam opcję cichszą. Po prostu masę trzeba rozwałkować i złożyć, i rozwałkować, i złożyć, i rozwałkować i złożyć. Kilka razy wystarczyło aby postały piękne bąbelki przy pieczeniu. Tak przygotowaną masę należy teraz jak najcieniej rozwałkować, czym cieńsze ciasto tym mniej chłonie tłuszczu, będzie kruche i chrupiące. Pokroić w paseczki i każdy przeciąć na środku. Wywinąć faworka i ułożyć na stole. Rozgrzać olej, wrzucić jednego faworka na próbę. Jak wypłynie szybciutko, urośnie i się zarumieni, to znaczy że olej jest w sam raz. Wrzucać po kilka faworków na raz, wystarczy dosłownie chwilka aby się zarumieniły. Przekręcić na drugą stronę i po chwili wyciągać na ręcznik papierowy. Smażenie takiej porcji faworków to dosłownie 15 minut roboty. Ostudzone faworki posypać cukrem i pałaszować. 


poniedziałek, 10 lutego 2014

Karpatkę upiekłam !!!

Od tego ciasta wszystko się zaczęło, to właśnie karpatkę obrałam za cel mojego cukierniczego 
debiutu na drugim końcu świata. I tak po trochu szkoliłam się fachu, docierając do tego momentu, gdzie prezentuję Wam moje dzieło w całej swojej okazałości. Karpatka zawsze była w top 10 moich ulubionych smaków. Kocham ją za kremowość, delikatne ciasto i nieprzesłodzone wnętrze . Do kawki jak najbardziej polecam, a nawet bez kawki smakuje wyśmienicie. Dla mnie jest to klasyk nad klasyki, prosty, świetnie wygląda i nigdy nie zawiedzie.
Przepis pochodzi od mojej mamy, w rodzinie krąży od X czasów i od X czasów smakuje tak samo.



Składniki na ciasto parzone:
½ kostki masła (jeszcze wtedy masło miało 250g, więc pół to 125g),
1 szklanka wody,
1 szklanka mąki pszennej,
5 jajek,
1 łyżeczka proszku do pieczenia,


Krem:
¾ l mleka,
4 jajka,
*cukier waniliowy,
½ szklanki cukru,
4 łyżki mąki pszennej – kopiaste,
4 łyżki mąki ziemniaczanej – kopiaste,
*kostka masła – 250g


Wykonanie ciasta:
Masło z wodą zagotować, wsypać mąkę i energicznie mieszać, aż ciasto zacznie odstawać od brzegów naczynia, trzymając cały czas na gazie Zdjąć z gazu i lekko wystudzić. Wsypać proszek do pieczenia, teraz dodawać po kolei jajko, za każdym razem dobrze zmiksować. Ciasto będzie bardzo klejące, ale takie ma być. Podzielić na dwie części. Każdą z części przełożyć na wysmarowaną masłem i posypaną kaszą manną foremkę (u mnie 20x30 cm), dokładnie rozprowadzić. Widelcem można zrobić małe zygzaki na masie, w czasie pieczenia postaną górki i doliny, kwintesencja karpatki. Piec około 25 minut w 200*C. Wystudzić.

Wykonanie kremu:

Zagotować pół litra mleka z cukrami. Do pozostałego mleka dodać jaja oraz obie mąki. Dokładnie wymieszać, tak aby nie było widać grudek. Gdy mleko zacznie się gotować, zmniejszyć ogień i powoli przelewać masę jajeczną. Mieszać powoli drewnianą łyżką, aż wszystko się ładnie zetnie. Pogotować jeszcze przez chwilę, niech troszkę pobąbelkuje, trzeba jednak pilnować aby się nie przypaliło. Gotowy budyń całkowicie wystudzić. Miękkie masło zmiksować na puszystą masę, powoli dodawać po łyżce budyniu. Miksować tak długo, aż znikną grudki. Masa jest rzadka, ale po wstawieniu do lodówki przepięknie zastyga. Takim miękkim kremem przełożyć obie warstwy parzonego ciasta, górkami do góry i lekko przycisnąć. Wstawić na kilka godzin do lodówki, przed podaniem posypać cukrem puderm.

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...