sobota, 28 kwietnia 2012

Ciasteczka orzechowo – kawowo – kakaowe


Nadszedł weekend, pierwszy od wieków, deszczowy i pochmurny. W takie dni najlepsze są ciastka. Miałam wenę i w piątek wieczorem zrobiłam dwa rodzaje. Te, które tutaj prezentuje i waniliowe z pianką.

Pomimo, że weekend okropny, w planach było odwiedzić „La Vega”. Wyobraźcie sobie ogromną powierzchnię, milion stoisk z warzywami, wędlinami, przyprawami, nawet z jedzonkiem dla zwierzaków. Ogromne miejsce, ale jak w takich miejscach bywa, też okropnie zatłoczone i głośnie, tego nie lubię. Mnie akurat żadne owoce czy warzywa nie interesowały, ale ziarna to co innego. Przebitka cenowa jest tak ogromna w porównaniu z cenami w marketach, że kupuje się tam na kilogramy. Od dzisiaj jestem szczęśliwą posiadaczką sezamu: białego i czarnego, ziaren słonecznika i dyni, maku i siemienia lnianego. Wszystko co potrzebuję do zrobienia przepysznych chlebków.

Po takiej wyprawie, gdzie wietrznie i zimno, miło było wrócić do domu, zaparzyć aromatyczną Earl Grey i zasiąść do przepysznych ciastek i pochrupać je z Połówkiem.


Składniki:
100 g miękkiej margaryny,
½ szklanki cukru,
1 paczuszka cukru wanilinowego,
szczypta soli,
1 jajko,
1 łyżka kawy,
1 łyżka kakao,
1 ½ szklanki mąki,
1 łyżeczka proszku do pieczenia,
garść zmielonych na pył migdałów,
garść zmielonych na pył orzechów włoskich.


Wykonanie: 
Wszystkie składniki wymieszać i zagnieść ciasto. Jeżeli będzie za rzadkie, można podsypywać więcej mąką do uzyskania odpowiedniej konsystencji. Ciasto zawijamy w folię i wkładamy do lodówki na minimum 30 minut. Po tym czasie wyjmujemy z lodówki, rozwałkujemy na grubość około 4 – 5 mm i wykrawamy ulubione kształty. Układamy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia i wstawiamy do piekarnika rozgrzanego mniej więcej do 180*C i pieczemy około 7 – 10 minut. Moje po 7 minutach były upieczone, bo wykrawałam maciupkimi foremkami :D.

Smacznego !!!

Waniliowe ciasteczka z pianką


Te ciastka są przepyszne, delikatnie słodkie, bardzo waniliowe, to dzięki prawdziwej lasce wanilii. Idealne do kawki. Pomysł zaczerpnęłam z bloga Bake & Taste. Od siebie dodałam tylko ziarenka z laski wanilii i zmieniłam ilości składników. Niestety pianka nie chciała mi się tak ładnie popękać jak u autorki bloga, ale to przecież nie przeszkadza w delektowaniu się waniliową pysznością. Polecam.



Składniki:
1 ½ szklanki mąki + do podsypywania,
150 g margaryny,
1 żółtko,
1 łyżka jogurtu naturalnego,
½ łyżeczki proszku do pieczenia,
1 łaska wanilii,
1/3 szklanki cukru,

Na piankę:
Białko ubite na sztywno z ½ szklanki cukru pudru.


Wykonanie: 
Laskę wanilii przekroić wzdłuż i wyskrobać ziarenka. Resztę laski wanilii można zakopać w domowym cukrze waniliowym. Dodać pozostałe składniki i zagnieść ciasto. Owinąć w folię spożywczą i wsadzić do lodówki na minimum 30 minut. Po tym czasie masę wyjąć, rozwałkować na grubość 5 mm i wykrawać ulubione kształty. Ciastka przełożyć na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i posmarować pianką. Wstawić do piekarnika na 15 minut i piec w temperaturze około 150*C – 180*C.


Smacznego !!!

piątek, 27 kwietnia 2012

Moja wariacja na temat chleba owsianego


Poprzedni chleb długo nie wytrzymał, został zjedzony w jeden dzień, tak wszystkim smakował. Teraz żałuje, że zrobiłam tylko z połowy porcji. Następnym razem będę mądrzejsza ;). Więc tak czy siak wieczorem musiałam odświeżyć zakwas, aby następnego dnia zrobić chlebek. To jest moja wariacja na temat chleba, którego znalazłam tutaj. Wyszedł duży bochenek, tradycyjnie pęknął przy pieczeniu (może źle składam), w środku dość zbity. Zauważyłam, kiedy używam tutejszej mąki zwanej Multicereal, chleby wychodzą dość glinowate, pomimo, że wyrabiałam ciasto ponad 10 minut i piekł się ponad 40 minut. Dobrze, że już mi się kończy ta mąka, już jej więcej nie kupię a resztę wykorzystam na pewno nie do pieczywa. Chleb w smaku wyszedł bardzo smaczny, sycący po jednej kromce. To pewnie zaleta mleka, mąki multicereal i płatków owsianych. Troszkę nad nim popracować i będzie jeszcze smaczniejszy, z pewnością do upieczenia jeszcze raz, ale na innej mące.


Składniki na moją wersję chlebka:
1 szklanka mleka,
150 ml szklanki wody,
¾ szklanki zakwasu żytniego,
1 ¾ szklanki mąki pszennej,
1 ¾ szklanki mąki pszennej razowej,
½ szklanki mąki multicereal,
¾ szklanki płatków owsianych + garść do posypania wierzchu chleba,
1 łyżka soli,
3 płaskie łyżki cukru,
1 płaska łyżeczka drożdży instant,


Wykonanie:

Do dużej miski wsypałam mąki, drożdże, sól, cukier, zakwas i płatki owsiane, wymieszałam całość. Mleko połączyłam z wodą i lekko podgrzałam. Powoli dolewałam mieszankę mleka z wodą i zaczęłam wyrabiać. Ciasto było klejące, ale elastyczne i w miarę gładkie, po jakimś czasie przesłało się kleić. Uformowałam kulę i włożyłam do miski, przykryłam folią i odstawiłam do wyrośnięcia na 2 ½ godziny. Po tym czasie ciasto odgazowałam, uformowałam okrągły bochenek i przełożyłam go do miski wyłożonej ściereczką obsypaną obficie mąką. Odstawiłam do napuszenia na 1 ½ godziny. Piekarnik nagrzałam do maksimum i wsadziłam naczynie żaroodporne z wodą. W międzyczasie chleb przełożyłam na blachę, posmarowałam wodą i posypałam płatkami owsianymi. Na koniec nacięłam. Wsadziłam do pieca i piekłam w maksymalnej temperaturze przez 20 minut, zmniejszyłam temperaturę i dopiekałam kolejne 25 minut. Studziłam na kratce.


Smacznego !!!

środa, 25 kwietnia 2012

Włoski chleb z ziołami

Nie policzyłam sobie dobrze, kiedy skończy mi się chleb i nie odświeżyłam zakwasu, ale klapa….a  bez chleba nie funkcjonuje. Otworzyłam więc mój zeszyt, gdzie zapisuję wszystkie ciekawe przepis z sieci i znalazłam chlebek na drożdżach. Przepis podpatrzyłam tutaj, właścicielka blogu wprowadziła pewne zmiany i ja po przeczytaniu dziś rano oryginału też popełniłam pewne zmiany, jak się później okazało, bardzo podobne. Chlebek wyszedł bardzo aromatyczny, pięknie pachniał ziołami, jeden z ciekawszych chlebów na drożdżach jakie znalazłam w sieci. Tutaj prezentuje przepis po moich zmianach a po oryginał wysyłam do w/w blogu. Zrobiłam z połowy porcji. Polecam !



Składniki:
1 łyżeczka drożdży instant,
1 ½ szklanki ciepłej wody,
1 łyżeczka soli,
1 szklanka mąki pszennej razowej,
2 szklanki mąki pszennej + trochę do podsypania,

Do posmarowania:
1/3 szklanki oliwy,
½ łyżeczki suszonego oregano,
½ łyżeczki suszonej pietruszki,
½ łyżeczki suszonego tymianku,
½ łyżeczki soli,
2 ząbki czosnku przeciśnięte przez praskę.



Wykonanie:
Wymieszać oliwę z pozostałymi składnikami i odstawić do „przegryzienia”. Do dużej miski wsypać mąki, drożdże i sól, dolewać powoli wody i wyrabiać ciasto. U mnie trwało to dobre 10 minut. Ciasto się klei do rąk, podsypywałam więc od czasu do czasu mąką. Uformować kulę i przełożyć do czystej miski, przykryć folią i odstawić do podwojenia objętości (co u mnie trwało 2 godziny z małym hakiem), następnie ciasto wyjąć na blat, uformować bochenek i przełożyć do koszyka do wyrastania. U mnie bardzo dobrze sprawdza się naczynie żaroodporne wyłożone czystą ściereczką i obsypane mąką. Odstawić do napuszenia (u mnie ponad 1 godzinę). Po tym czasie chleb przełożyć na blachę, posmarować miksturą ziołową i naciąć. Wsadzić do nagrzanego i naparowanego piekarnika na 20 minut, później zmniejszyć temperaturę i dopiekać kolejne 20 – 25 minut, aż skórka nabierze ładnego koloru a chleb popukany od spodu będzie wydawał głuchy dźwięk. Wtedy wiadomo, że jest upieczony. Studzić na kratce.


Smacznego !!!

wtorek, 24 kwietnia 2012

Gotowane kasztany


Pierwszy raz kasztany jadłam w Portugali, sprzedawane na ulicy w Lizbonie. Były pieczone i jedyne co pamiętam to cholernie trudno było je obrać. Smak mnie wtedy też nie zachwycił, suche i zupełnie bez smaku, może były stare czy co. To było pamiętnego roku 2004. Od tamtego czasu nawet nie pomyślałam o kasztanach, chyba mnie zniechęciły te twarde skorupki i bezpłciowy smak. To jednak zmieniło się w 2012 roku. Jakiś czas temu przybrany dziadek przyniósł wór kasztanów. Pokręciłam nosem, bo w pamięci miałam te z Lizbony. Ale stwierdziłam, że dam im drugą szansę. W Europie kasztany jada się pieczone, jak dla mnie super suche i prawie niemożliwe do obrania. Tutaj kasztany gotujemy i powiem Wam, że się normalnie zakochałam w tych maleństwach. Nie są suche i twarde, wręcz przeciwnie, można je obierać dłońmi lub jak mnie poinstruowano – przekrawa się nożem na pół i wyjada łyżeczką miękkie i słodziutkie wnętrze. Sporo się naczytałam o kasztach, że trzeba uważać czy nie są stare, spleśniałe czy robaczywe. Ale tutaj sprzedawane są prawie prosto z drzew (jedno rośnie nawet koło mojego domu) i zjadłam już ich tyle i ani razu nie było „zonka”. Pychota, na nowo przekonałam się do kasztanów, ale tylko w wersji gotowanej.



Wykonanie:
Kasztany wrzucamy do szybkowaru, zalewamy wodą i gotujemy około 30 – 40 minut, aż skorupka zmięknie i będzie można ją w miarę łatwo obrać. That’s All folks !!! :D

Smacznego !!!

Sopaipillas


Sopaipillas (czytaj sowajpijas) to narodowa przekąska Chilijczyków, sprzedawana na ulicy jak w Polsce hot – dogi. Wszędzie można je dostać, na każdym skrzyżowaniu stoi ktoś z budką pełną tych placków. Niestety jakość często nie dorównuje tym domowym: spalony olej, a zamiast prawdziwej dyni, która daje kolor jest np. kurkuma.  To nie znaczy, że nie warto ich spróbować…. Warto a nawet trzeba, będąc w Chile i nie spróbować sopailpillas to jak być w Polsce i nie posmakować pierogów. Nie wiem co mają takiego w sobie te placki, że przyciągają jak magnes i zwykle kończy się na 4 – 5 pochłoniętych sztukach. Polecam te domowe, a te z ulicy, trzeba po prostu wiedzieć gdzie kupować… To jest jeden z przepisów, które zabiorę z powrotem do Polski i będę rozpieszczać nim rodzinę. Proste w wykonaniu i niesamowicie pyszne.



Składniki na około 15 sztuk:
1 szklanka puree z dyni,
2 szklanki mąki,
1 łyżeczka proszku do pieczenia,
ok. 50 g miękkiego smalcu,
1 łyżeczka soli (może być taka z górką),
Olej do smażenia,




Wykonanie: 
Puree (dynię kroję w kosteczkę, polewam leciutko oliwą i piekę w piekarniku przez 20 minut, aż zmięknie. Później rozgniatam widelcem, można też użyć blendera), mąkę, smalec i sól łączymy. Zagniatamy ciasto, ma być miękkie, ale nie klejące się do rąk. Ciasto rozwałkujemy na grubość nie więcej niż 1 cm i nie mniej niż 6 mm. Wykrawamy za pomocą dużej szklanki, lub foremki okrągłe placki średnicy mniej więcej 8 – 9 cm. W głębokim naczyniu rozgrzewamy olej. W naszych sopaipillas przed wrzuceniem do oleju, robimy dwie dziurki palcami, tak jak w guzikach. Smażymy z obu stron do zarumienienia i odsączamy na ręczniku kuchennym. Podajemy ciepłe, ewentualnie można podgrzać w piecu lub opiekaczu. Nie polecam mikrofalówki, bo ciasto robi się gumowate. Jeśli nie chcemy smażyć wszystkich placków, możemy spokojnie część zamrozić przed smażeniem. Później wystarczy je lekko rozmrozić i wrzucić na gorący olej. Są tak samo pyszne.



Smacznego !!!

Charquicán de Carne

Jesień idzie, wzrasta spożycie ciepłych posiłków. Sprzedaż dyń, ziemniaków wzrosła znacząco… Nie omija to naszego domu, zaczyna się okres na ciepłe sycące posiłki. Charquicán de Carne (czytaj czarkikan de karne) to typowy chilijski „misz-masz” w postaci prawie rozciapcianej ;), ale niesamowicie smacznej. Ciepły talerz charquicán daje rade w zimne dni takie jak dzisiaj. Danie to, jak większość chilijskich posiłków są z tych jednogarnkowych, ewentualnie garnek i patelnia. W składzie można znaleźć ziemniaki, dynię, kukurydzę, zieloną fasolkę, mięso…. Taka polska jarzynówka mogę śmiało stwierdzić. Warto wypróbować, może z wyglądu nie zaprasza do stołu, ale uwierzcie mi, jedna łyżka i zakochacie się w tej mieszance – papce. Danie to gotowała tzw. „nana” a ja się przyglądałam, podpytywałam i w takiej formie jak zapamiętałam przekazuje ją Wam. Jak dla mnie bomba, uwielbiam takie dania.


Składniki:
500 g wołowiny (może być mielone lub drobno pokrojony kawałek),
1 duża cebula,
2 ząbki czosnku,
1 czerwona papryka pokrojona w kostkę (o której obie zapomniałyśmy),
500 g ziemniaków pokrojonych w kostkę (tak 2x2 cm),
500 g dyni pokrojonej w kostkę (tak jak ziemniaki),
1 filiżanka zielonego groszku (który świadomie pominęłyśmy bo nikt nie lubi),
1 filiżanka mrożonej kukurydzy (z puszki chyba też może być),
2 filiżanki fasolki zielonej przekrojonej wzdłuż i w poprzek,
2 duże marchewki (starte na dużych oczkach),
1 kostka warzywna,
oregano, kminek, sól i pieprz według gustu,

Wykonanie:

Zaczynamy od przygotowania warzyw i mięsa. Ziemniaki i dynie kroimy w sporą kostkę (2x2 cm), paprykę w mniejszą kosteczkę, cebulę i czosnek drobno siekamy, marchewkę ścieramy na tarce. Mięso, jeżeli nie jest to mielone, to kroimy też w miarę drobną kostkę. Na patelni rozgrzewamy troszkę oleju, wrzucamy cebulę i czosnek. Kiedy się zeszkli dodajemy marchew i mięso. Dusimy wszystko do miękkości marchwi, doprawiamy kostką warzywną (ewentualnie swoimi ulubionymi przyprawami). Natomiast do dużego garnka wrzucamy pozostałe warzywa: ziemniaki, dynię, paprykę, fasolę, zielony groszek i kukurydzę. Zalewamy wodą, tylko aby przykryła warzywa. Doprawiamy solą i pieprzem, oregano i kminkiem. Całość gotujemy, a powiedziałabym wręcz rozgotowujemy, chodzi o to aby z warzyw było można zrobić papkę. Nie taką zupełną, mają pozostać kawałki ziemniaków, dynia sama rozpadnie się w czasie gotowania i zagęści nam całość. Na końcu dodajemy zawartość patelni, i pichcimy na małym ogniu. Może zdjęcie pomoże zobaczyć o jaką dokładnie konsystencje chodzi.

Smacznego !!!

sobota, 21 kwietnia 2012

Kakaowe ciasteczka


Ciacha powstały z natchnienia, na szybko, ze składników które znalazłam w kuchni. Kiedy zaczynałam swoje pieczenie, to właśnie ciastka były moimi pierwszymi wypiekami. Pamiętam piekłam ich mnóstwo, później kiedy odkryłam drożdże i zakwas, ciastka niejako zeszły na drugi plan. Nie zapomniałam o nich tak do końca, mam w domu przecież „ciasteczkowego potwora”, który zaalarmował, że daaaaawno już nie było żadnych. To są ciastka z serii „szybko i łatwo” bez skomplikowanych dodatków, wyrobiłam się z nimi w godzinę. Wyszło mi 26 sporawych ciastek, które jutro jadą z nami na wycieczkę po Santiago :) Będzie pyszna wyprawa.



Składniki:
125 g miękkiej margaryny,
1/3 szklanki cukru,
2 ½ łyżki napoju kakaowego w proszku (typu Cola Cao),
½ łyżeczki rozpuszczalnej kawy (ale nie czuć jej wcale),
1 szklanka mąki pszennej,
garść pokruszonych orzechów włoskich,
garść płatków owsianych,
¼ łyżeczki sody oczyszczonej,
½ łyżeczki proszku do pieczenia,

Wykonanie:

Margarynę ucieramy z cukrem na puszystą masę. Dodajemy kawę i napój kakaowy w proszku. Miksujemy. Dodajemy przesianą mąkę z proszkiem do pieczenia i sodą oczyszczoną. Miksujemy wszystko na gładką masę. 
Dodajemy płatki owsiane i orzechy włoskie i mieszamy łyżką. Masa wyszła mi dosyć klejąca więc odpadało formowanie kulek w rekach. 
Nakładałam po łyżeczce masy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i lekko spłaszczałam. Ciastka sporo się rozlewają w piekarniku, więc trzeba zrobić ze 2 – 3 cm odstępów. Piekłam 10 minut, aż się rozpłynęły i lekko przypiekły. Ciacha muszą troszkę wystygnąć zanim zacznie się je odrywać z papieru. Kiedy są lekko ciepłe, wystarczy wtedy podważyć nożem i same się odczepiają. 

Smacznego !!!

Rustic Sourdough Bread


Wciągnęłam się na maksa, po kolei próbuje znalezione na blogach przepisy na chleby. Nie pamiętam kiedy jadłam sklepowy. Felipe też nie narzeka, a raczej woła więcej. Chyba bloga przekwalifikuje ze „Słodkiej przygody” na „Chlebowa przygoda”. To jest normalnie szaleństwo, nie mogę się ogarnąć. Piekę i piekę, w całym domu od jakiegoś czasu unosi się tylko zapach świeżego chleba. Mój kolejny chleb powstał z przepisu znalezionego oczywiście na blogu „Moje Ekspresje Kulinarne”. Kolejny przepis, na którym się nie zawiodłam. Chleb świetnie urósł, pięknie pachniał podczas pieczenia. Lekko pęknął od spodu, chyba za mało nacięłam z góry i ciśnienie poszło na dół. To jednak nie przeszkadza w konsumpcji. Polecam.

Przepis cytuje z w/w blogu.



Składniki:
1/2 szklanki aktywnego zakwasu
2 i 1/2 szklanki mąki pszennej
1/4 szklanki mąki żytniej
3/4 do 1  szklanki ciepłej wody
łyżeczka cukru
1 i 1/4 łyżeczki soli
łyżeczka suszonych drożdży dałam ½ i zakwas sobie świetnie poradził




Wykonanie:
Wszystkie składniki dokładnie ze sobą połączyć. Na początku dodajemy tylko 3/4 szklanki wody, a jeśli będzie taka potrzeba, to dodajemy więcej. Ciasto powinno być miękkie i jednolite, ale nie rzadkie. Wkładamy do miski, przykrywamy i odstawiamy na 90 minut do wyrośnięcia. U mnie rosło około 2 ½ - 3 godziny, nie zerkałam na czas. Następnie formujemy okrągły lub owalny bochenek i umieszczamy w oprószonym mąką koszyku do wyrastania ( możemy użyć także keksówki wyłożonej papierem lub zwykłej blachy). Szklaną miskę przemianowałam na koszyk do wyrastania i świetnie mi służy. Przykrywamy i odstawiamy na godzinę. Zostawiłam na dobre bite 2 godziny. Bochenek delikatnie spryskujemy wodą ( lub smarujemy pędzelkiem). Dodatkowo posypałam sezamem.
Nacinamy ostrym nożem. Pieczemy pierwsze 15 minut w 230*C, a kolejne 25 w 200*C.




Smacznego !!!

środa, 18 kwietnia 2012

French Country Bread

Francuski chleb na zakwasie, przepyszny, przeogromny, wręcz wielgachny bochen wspaniałego chleba. I mimo, że jeszcze nie mam takiej wprawy w pieczeniu, to i tak wyszedł smaczny. Muszę jeszcze popracować nad konsystencją ciasta. Na blogu, z którego wzięłam przepis, a to jeden z moich ulubionych blogów, chleb wygląda nieskazitelnie. Mój niestety ma dosyć „poszarpany” miąższ w środku. Nie wiem od czego to zależy, może wkładam do za mało nagrzanego piekarnika, albo mam tępy nóż po prostu ;). Miąższ miąższem, ale smak rekompensuje wszystko. Pajda z masłem i człowiek szczęśliwy jakby wygrał milion w totolotka. To się nazywa magia pieczenia chleba. Przepis i wykonanie podaję za blogiem „Moje Ekspresje Kulinarne”, gdzie jeszcze czeka na mnie kilka przepisów na wspaniałe chleby.


Składniki:

Zaczyn:
1/4 szklanki zakwasu żytniego (u mnie -100 % hydracji)
3/4 szklanki wody
3/4 szklanki mąki pszennej

Wszystkie składniki wymieszać razem. Przykryć i odstawić na 6 -12 godzin.

Ciasto właściwe:
2 i 3/4 szklanki mąki pszennej dałam 2 ½ szklanki
1/4 szklanki mąki pszennej pełnoziarnistej
1/4 szklanki mąki żytniej ½ szklanki
1 i 1/2 łyżeczki soli
szklanka ciepłej wody +1 łyżka
dodałam 1 łyżeczkę suchych drożdży, zakwas mam jeszcze młody
cały zaczyn z dnia poprzedniego

Zaczyn, wodę, mąkę: pszenną, pełnoziarnistą i żytnią połączyć razem.
Odstawić na 20 minut
Następnie dodać sól i wyrobić na jednolite, elastyczne ciasto. Dobrze wyrobione powinno lekko się lepić lepiło się bardzo, musiałam troszkę podsypywać mąką, ale utrzymywać nadany mu kształt (wyrabiałam przez 10 minut). Jednolite i gładkie ciasto włożyć do miski i odstawić do wyrośnięcia na około 2 i 1/2 do 3 i 1/2 godziny ( w zależności od zakwasu i temperatury). Następnie podzielić na dwie części nie dzieliłam, ale następnym razem to zrobię, bo na prawdę bochen jest ogromny. Uformować bochenki i umieścić w formach keksowych ( wyłożonych papierem lub dobrze obsypanych mąką koszykach do wyrastania. Przykryć i odstawić do podrośnięcia na około 1 i 1/2 godziny ( bochenki powinny prawie podwoić objętość). Mój chyba nawet potroił. Do piekarnika wstawić blachę ze szklanką wody( para nada wypiekowi piękny rumiany kolor i skórka będzie bardziej chrupiąca). Bochenki przełożyć na dobrze rozgrzany kamień ( 232*C) u mnie na spodzie od tortownicy, naciąć kilka razy ostrym nożem. Mój posmarowałam wodą (co było błędem bo przywarł mi w niektórych miejscach do blachy i posypałam makiem. Piec w 232*C przez 15 minut, a następnie zniżyć temp do 204*C i piec przez 20 -25 minut ( po zniżeniu temp. z piekarnika wyciągnęłam blachę w której wcześniej była woda). Z racji tego, że nie mam termometru w piekarniku, najpierw piekłam 20 minut na maksymalnym stopniu a potem zmniejszyłam o ¼ pokrętła i dopiekałam przez kolejne 25 minut.

Smacznego !!!



poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Muffins de moca

Już jakiś czas temu (czytaj… pod choinkę) dostałam of mojego Felipe książeczkę z przepisami na muffiny. Jest tutaj ponad 100 przepisów na przeróżne muffiny i ciasta i ciasteczka. Długo ją przeglądałam i zastanawiałam, który przepis wybrać jako pierwszy. Wreszcie dałam książkę Połówkowi, w końcu to on i tak zje lwią część muffinek. Jego wybór padł na kawowe. Kawoszami nie jesteśmy ale w cieście chętnie spróbujemy. Szybkie zerknięcie na składniki, mąka – jest, mleko – jest, jajka – są zawsze, czekolada …. brak, ale to tylko 50 g w kosteczce do dekoracji, jest zamiennik – posypka czekoladowa. Dobra muffiny zatwierdzone, mogę robić. Przepis cytuje z książki, z boku z moimi zmianami, bo jednak nie tylko czekolady brakowało, jak się okazało w praniu. Muffinki wyszły bardzo puszyste i bardzo kawowe z migdałową niespodzianką w środku. Polecam.


Składniki na 12 sztuk:
225 g mąki pszennej,
1 łyżka proszku do pieczenia,
2 łyżki kakao,
szczypta soli,
115 g miękkiego masła margaryna u mnie,
150 g cukru,
1 jajko,
110 ml mleka,
1 łyżka zapachu migdałowego dałam amaretto,
2 łyżki kawy mielonej brak, dałam w granulkach nescafe,
1 łyżka kawy rozpuszczalnej, dałam nescafe w proszku,
50 g posiekanej czekolady albo groszków czekoladowych u mnie posypka czekoladowa,
25 g rodzynek z racji tego, że mój ich nie cierpi, nie dodałam.

Wykonanie:
Masło ubijamy z cukrem na puszystą masę, dodajemy jajko i ucieramy dalej. Dodajemy mleko, zapach migdałowy i obie kawy. Ja kawy rozpuściłam w niewielkiej ilości wrzącej wody, kiedy wystygła dodałam do mleka wraz z amaretto. Całość dodałam do masy maślanej i wymieszałam. W osobnym naczyniu wymieszać mąkę z proszkiem i kakao. Powoli dodawać do masy kawowej i mieszać do połączenia składników. Na koniec wrzucić rodzynki. Pominęłam rodzynki. Foremki na muffiny wypełniamy masą i dekorujemy groszkami czekolady. Ja do każdej muffinki wcisnęłam jeszcze po jednym migdale i posypałam posypką czekoladową. Muffinki pieczemy 20 minut w 190*C.


Smacznego !!!

niedziela, 15 kwietnia 2012

Pan Multicereal


Moja wiedza na temat pieczenia chleba ciągle się poszerza. Postanowiłam spróbować własnych sił i stworzyłam własną mieszankę na chleb. Dużego wyboru w mąkach nie mam, ale z tego co posiadałam udało mi się stworzyć całkiem smaczne pieczywo. Za bazę wzięłam mąkę „Multicereal” jest to mieszanka żyta, pszenicy, owsa i jęczmienia. Mąka niezwykle „ciężka” ale pełna smaku. Chleb tak jak myślałam, wyszedł też ciężki i zbity, bardzo sycący i niezwykle smaczny. Ma bardzo chrupiącą skórkę i miękki miąższ. Może dodałam troszkę za mało soli, następnym razem to poprawię. Bardzo długo też mi rósł, to pewnie wina pogody, która zaczyna płatać figle. Nadchodzi chilijska jesień, znaczy to mniej więcej tyle, że nad ranem i w nocy jest potwornie zimno, za to w ciągu dnia temperatura może osiągnąć 20 stopni Celsjusza. Minus mieszkania w Chile to na pewno brak centralnego ogrzewania w domach, gdzie czasami temperatura spada nawet do 14 stopni i  jest na prawdę zimno wewnątrz takiego domu. Ludzie ratują się małymi „estufami” na gaz lub na parafinę. To nie jest dobry czas na pieczenie chlebów. Będę musiała coś wymyśleć. Może ktoś ma jakieś pomysły gdzie trzymać chlebki, aby ładnie mi rosły? Ten zaliczam do udanych, chociaż następnym razem zmienię proporcje mąk, może wtedy lepiej mi wyrośnie w piecu.


Składniki na 1 mały bochenek:
½ szklanki aktywnego zakwasu żytniego
1 szklanka wody
1 szklanka maki pszennej
1 szklanka mąki multicereal
½ szklanki mąki pszennej pełnoziarnistej
¼ szklanki mąki żytniej
1 łyżeczka cukru
1 ¼ łyżeczki soli

1 łyżeczka suszonych drożdży



Wykonanie:

Do miski wsypałam mąki, sól, drożdże, cukier i zakwas. Dolewałam wody, tyle aby powstało miękkie i elastyczne ciasto. Wyrobiłam przez chwilę. Kleiło się do rąk, to pewnie wina mąki żytniej i multicereal. 
Złożyłam i przełożyłam do czystego naoliwionego naczynia. 
Przykryłam folią, wstawiłam do środka piekarnika i zapaliłam lampkę aby dała lekkie ciepło. Chleb wyrastał około 3 godzin. Następnie wyjęłam z miski, lekko wyrobiłam, przełożyłam i uformowałam okrągły bochenek. Wsadziłam do naczynia żaroodpornego, który imitował kosz do wyrastania, przykryłam i z powrotem wstawiłam do piekarnika z zapaloną lampką na około 2 godziny. Ładnie wyrósł, przełożyłam na blaszkę obsypaną mąką. 
Nagrzałam piekarnik na max, a na dolną półkę wstawiłam naczynie i wlałam szklankę wody. Kiedy piekarnik się nagrzał i naparował, wsadziłam nacięty chleb. Piekłam na maksymalnej temperaturze przez 20 minut. Później skręciłam gaz i dopiekałam kolejne 20 minut, aż skórka zaczęła ładnie brązowieć . Chleb nie urósł w piekarniku zbytnio. Podejrzewam, że jednak mąka której użyłam jest za ciężka na takie wypieki, następnym razem zmniejszę ilość.


Provecho !!!

piątek, 13 kwietnia 2012

Świetne bułeczki francuskie


Po podbojach zakwasowych zwróciłam się znów w stronę wypieku drożdżowego. Plus takich wypieków to na pewno krótszy czas wyrastania ciasta. Co do smaku to pozostawiam to indywidualnej ocenie. Jest inny, ale czy gorszy ? nie powiedziałabym tego, lubię zapach drożdży, lubię ciasto drożdżowe. Świetnie się wyrabia, jest aksamitne. Z przepisu na przepis wypieki wychodzą mi coraz lepiej, ciasto jest coraz lepiej wyrobione a za tym idzie i smak i konsystencja po upieczeniu. Cała tajemnica tkwi w dobrze wyrobionej masie. Bułeczki francuskie znalazłam dawno temu na blogu „Moje ekspresje kulinarne”, świetny blog btw, czerpie z niego ile tylko mogę. Przepis zapisany w zeszycie leżał długo zanim się nim zainteresowałam na nowo. W międzyczasie były chleby, ciasta, tony muffinek. Chleb skończył się wczoraj, a nie mam czasu na nastawienie zaczynu na kolejny, bez pieczywa też nie potrafię długo wytrzymać (rekord to tydzień) a sklepowe mi się przejadły. Szybki przegląd zeszyciku i są… bułeczki francuskie. Niesamowicie puszyste, ze świetnie spieczoną skórką, idealne do dżemów. Ja od siebie dodałam tylko do przepisu łyżkę ekstraktu waniliowego. Czysta poezja. Polecam.



Przepis cytuje z w/w blogu. Zrobiłam z połowy składników i wyszło mi 15 przecudnych bułeczek.

Składniki:
6 szklanek mąki pszennej
3 łyżki roztopionego masła
1 opakowanie suszonych drożdży (ja dałam 4 łyżeczki)
4 łyżeczki cukru
3 łyżeczki soli
1/2 szklanki mleka w proszku
2 szklanki ciepłej wody ( nie gorącej!)
Dodatkowo od siebie dodałam 1 łyżkę ekstraktu waniliowego



Dużą miskę wysmarować łyżką stopionego masła. Odstawić. Mąkę, sól i mleko wymieszać razem. Drożdże i cukier rozpuścić w wodzie i odstawić na 10 minut. Dodać roztopione masło i wymieszać. Płyn powoli, w miarę potrzeby wlewać do mąki. Wyrabiać ciasto na lekko posypanej mąką stolnicy przez około 10 minut, aż zrobi się gładkie i elastyczne. Uformować kulę i umieścić we wcześniej nasmarowanej misce. Przykryć i odstawić na 1 i 1/2 godziny w ciepłe miejsce. Po upływie czasu wyjąć, zagnieść i z powrotem umieścić w misce. Pozostawić na godzinę do ponownego podrośnięcia. Warto było bo bułeczki są super puszyste po takim podwójnym rośnięciu. Następnie podzielić na około 45 małych bułeczek (wedle uznania). Uformować okrągłe bułeczki i umieścić na blaszce wyłożonej papierem. Przykryć i odstawić na około 40 -45 minut. Moje bułeczki kładłam jedną blisko drugiej, podczas wyrastania i późniejszego pieczenia się połączyły. Można je sobie fajnie odrywać.

Przed pieczeniem wierzch nacinamy ostrym nożem.
Wraz z bułkami do piekarnika na niższą półkę wkładamy naczynie żaroodporne z 3/4 szklanki lodu. Pieczemy w 230*C przez około 15 minut. Jeśli bułeczki zaczną zbyt szybko się rumienić, to około 5 minut przed końcem temperaturę należy zmniejszyć do 200*C.


Smacznego !!!


środa, 11 kwietnia 2012

Empanadas de pino al horno

Oj, była uczta dzisiaj. Zażyczyłam sobie dzisiaj chilijską wersję empanadas. Wspólnymi siłami wraz z naszą „naną” dokonałyśmy tego bez większych problemów. Empanadas de pino al horno to nic innego jak pieczone gigantyczne pierogi. Rozmiarami sięgającymi czasami wielkości dużego talerza. Znane są w wielu krajach latynoamerykańskich. W Chile popularne w wersji „frito – smażonej na głębokim oleju” lub „al horno – pieczone”. Farsze też są różnorakie, miałam zaszczyt jeść empanadas de mariscos y queso – z owocami morza i serem zółtym, oczywiście frito. Jadłam wersje z kurczakiem, ale chyba najbardziej przypadła mi do gustu wersja z wołowiną, cebulą i dodatkami typu jajko, rodzynki. Pychota… Największe spożycie empanadas w Chile przypada na 18 – 19 września, kiedy to Chilijczycy tłumnie wybierają się na „fondas” celebrując Dzień Niepodległości. Do września jeszcze daleko, ale miałam takiego smaka na empanadas, że nie wytrzymałabym dłużej. Przygotowanie farszu nie jest skomplikowane, masa też nie przysparza problemów, jedynie co potrzeba, to dużo czasu. We dwie robiłyśmy je około 3 godzin, gdybym sama miała je robić na pewno wyszłoby dłużej. Ale zawsze można sobie rozłożyć pracę na dwa dni, wieczorem farsz a następnego dnia masę. Co by tu napisać o smaku?..... wyobraźcie sobie soczyste mięsko, mięciutką słodką cebulę, owinięte w gładkie i lśniące ciasto, które po upieczeniu nie jest twarde (nic z tych rzeczy), ale trzyma całość w zgrabnie złożonej kopercie. W środku oprócz mięsa i cebuli, możecie włożyć w zależności czy lubicie, jajko, rodzynki i oliwki. W mojej wersji zmuszona byłam wyeliminować oliwki (nie znoszę ich) i rodzynki (nie znosi ich mój Felipe). Zostało jajo, też jest pysznie. Polecam osobom, które lubią spędzać dużo czasu w kuchni ;). Wyszło nam 18 dużych, wielkości dłoni, empanadas de pino al horno. Przepis pochodzi z chilijskiej gazety z przepisami.




Składniki na pino – farsz:
500 g wołowiny,
5 – 7 średnich cebul,
3 ząbki czosnku,
1 łyżeczka papryki słodkiej lub ostrej (w zależności od gustu),
szczypta kminku (ja pomięłam, dodałam merken i oregano w zamian),
sól i pieprz do smaku (my dodałyśmy jeszcze koskę warzywną),
1 płaska łyżeczka cukru,

Składniki na masę:
125 g smalcu
125 g margaryny (nie mieszałam smalcu z margaryną, użyłam 200 g smalcu tylko i to było w zupełności wystarczające),
½ litra mleka (miałam 0,5%, ale smalec tłusty to się wyrównało),
1 kilogram mąki pszennej,
1 łyżka proszku do pieczenia,
1 łyżka soli,
½ szklanki białego wina,
1 żółtko (ja dałam 2, bo jaja tutaj małe)

Dodatki:
4 jajka ugotowane na twardo,
Rodzynki wcześniej wymoczone w ciepłej wodzie,
Oliwki,
Białka do posmarowania wierzchu empanadas



Wykonanie:
Zaczynamy od farszu. Można go przygotować dzień wcześniej, wtedy lepiej przejdzie smakiem. Wołowinę kroimy na kosteczkę 1 cm, nie może być za duża. Cebulę i czosnek też kroimy w drobną kostkę. W dużym naczyniu smażymy najpierw cebulę do miękkości, przyprawiamy solą, pieprzem, cukrem, kminkiem (lub innymi ulubionymi przyprawami). Dodajemy mięsko i trzymamy na ogniu, aż zmięknie i będzie soczyste. Całość odstawiamy do całkowitego wystygnięcia.

W między czasie gotujemy jajka na twardo. Możemy przystąpić do robienia masy. Do rondelka wlewamy mleko i wkładamy smalec, podgrzewamy aż smalec się rozpuści, następnie wlewamy wino i odstawiamy z gazu. W dużej misce mieszamy mąkę z proszkiem do pieczenia, solą i żółtkami. Powoli wlewamy mleczną miksturę i zaczynamy wyrabiać ciasto. Masa będzie miękka, gładka i dość tłusta, ale nie będzie się kleić do rąk, w razie czego można dosypać więcej mąki. Przykrywamy miską i dajemy ciastu odpocząć na 15 minut. Po tym czasie dzielimy na części (nam wyszło 18). Sporej wielkości kula, trochę większa niż piłka do golfa, coś jak orzech włoski w jeszcze zielonej skorupce. Rozwałkujemy na średnicę około 15 – 20 centymetrów, ciasto nie może być zbyt cienkie, około 0,4 – 0,6 mm. Nakładamy po sporawej łyżce farszu, kładziemy plasterek jajka, 1 – 2 rodzynki, 1 – 2 oliwki i całość składamy jak naszego polskiego pieroga. Mocno dociskamy warstwy, następnie ciasto zawijamy tak jak na zdjęciu poniżej. Musimy mieć sporo ciasta, aby móc je ładnie zawinąć. Trzeba też dokładnie docisnąć z każdej strony aby nam się nie rozkleiły podczas pieczenia. Smarujemy z wierzchu białkiem i pieczemy około 35 minut w 180*C lub do momentu jak się ładnie zarumienią. Można pałaszować :)

Tak mniej więcej wygląda masa przed złożeniem

Chwilkę przed włożeniem do piekarnika

Druga tura empanadas wyszła z pieca

Smacznego !!!

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...