czwartek, 5 grudnia 2013

Kruche rogaliki z masą makową

Witam po dłuższej przerwie, niektórzy już przypominali mi, że blog dawno temu nieuaktualniany… Tak więc wracam, z rogalikami :)

Mak, prawie zupełnie nieznany w Chile, traktowany po macoszemu i do tego bardzo drogi. Makiem co najwyżej sypie się chleb lub inne słone wypieki. Chilijki, z którymi mam przyjemność pracować bardzo pokochały moje makowe wypieki. Jakiś czas temu zaniosłam makowiec do pracy, w tym tygodniu przyszła kolej na kruche rogaliki. Kruche ciasto łatwe i przepyszne, cały sekret w masełku, który nadaje kruchości i smaczku. W przepisach na rogaliki znajduje się śmietana, którą musiałam zastąpić zwykłym gęstym jogurtem naturalnym. Śmietany nie znajdziecie w Chile, niestety…

Przepis prosty jak budowa cepa, a efekt końcowy oczarował tubylców. Niektórzy myśleli, że to czekolada, a po skosztowaniu nie wierzyli, że to mak. Takie małe czary mary :D

Z 250 g maku wyszło mi sporo masy makowej. Na początku zrobiłam ciasta z 500 g mąki, ale to okazało się za mało. Poszedł cały kilogram mąki aby wykorzystać całą porcję masy makowej. Wiec jak chcecie to od razu podzielcie porcje na 2. Z mojej porcji wyszło około 90 rogalików… pocieszające jest to, że szybko się je robi i szybciutko się pieką. Jeszcze szybciej znikają ;)


Ciasto:
1 kg mąki pszennej,
440 g miękkiego masła,
4 żółtka,
Około 1 szklanki jogurtu naturalnego, gęstego,
7 – 8 łyżek cukru pudru,


Masa makowa:
250 g maku,
*spora garść orzechów włoskich, posiekanych,
*spora garść migdałów, posiekanych,
*kandyzowana skórka pomarańczowa, posiekana,
*spora garść namoczonych wcześniej rodzynek,
3 łyżki masła rozpuszczonego,
2 łyżki miodu,
*torebka cukru wanilinowego,
*aromat migdałowy,
*można dodać 2 ubite białka, masa po upieczeni nie jest taka sypka
* cukier do smaku,


Wykonanie:
Pracę najlepiej rozłożyć sobie na 2 lub 3 dni. Ja jednego wieczoru ugotowałam przed 20 min mak i zostawiłam go na noc. Następnego dnia zmieliłam, dodałam pozostałe składniki i odstawiłam do przegryzienia się smaków. Tego samego dnia wieczorem zrobiłam kruche ciasto, które zostawiłam w lodówce na noc.

Bardzo miękkie masło połączyć z mąką, cukrem pudrem, żółtkami i jogurtem. Najlepiej jest to zrobić zwykłym mikserem, powstanie kruszonka, którą trzeba ręcznie zagnieść. Ciasto musi być elastyczne i miękkie, można dodać więcej jogurtu. Czym miększa masa tym lepiej się wałkuje. Ciasto twarde będzie się kruszyć, łamać i sprawiać sporo problemów przy wałkowaniu. Tak przygotowane cisto podzielić na 4 części, uformować płaskie okręgi, zawinąć w folię spożywczą i wstawić do lodówki na noc.

Na następny dzień zaczyna się zabawa w formowanie i pieczenie rogalików. Wyjęta masa z lodówki musi trochę odtajać, można troszkę ogrzać w rękach. Rozwałkować na spory okrąg o grubości około 2, 3 mm. Można sobie pomóc duuuuużym talerzem, aby ładnie uformować okrąg. Ciasto podzielić na 8 części, na każdy nałożyć po łyżeczce masy makowej. Zawijać od szerszej do węższej strony, uformować kształt rogalika. Układać na blaszce, można posmarować dodatkowo rozbełtanym jajkiem, rogaliki będą ładnie się błyszczały po upieczeniu. Piec około 15 minut w 180*C. Najlepiej sprawdzać jak się pieką rogaliki, każdy piekarnik inaczej piecze, a gazowy to już zupełnie loteria ;)


Upieczone rogaliki przełożyć na kratkę do wystygnięcia. Zimne można polukrować. Smacznego !!

niedziela, 6 października 2013

Brownie z marshmallow

Czekolady w wypiekach ciąg dalszy… tym razem postawiłam na brownie z piankami marshmallow. Wyszło bardzo czekoladowo, chmurka z pianki bardzo fajnie się ciągnie. Zadziwiające, ale brownie nie jest słodkie pomimo warstwy pianki. Jest przyjemnie czekoladowe ze słodką i ciągnącą nutą na wierzchu. Orzechy świetnie wkomponowały się w ten zestaw.

Metoda pieczenia brownie uległa zmianie w porównaniu do poprzedniego. Zrobiłam tradycyjnie, bez ubijania jajek. Brownie wyszło cięższe, objętościowo masy też mniej było, ale w smaku bardziej skoncentrowane.

Tym oto ciastem zamykam czekoladową przygodę, skończył mi się worek czekolady. Za nim kupię nowy, może powalczę trochę z ciastem parzonym i kremem ;). Zbliża się lato, czas na świeże owoce, lekkie desery.



Składniki:
250g czekolady 70%,
200g masła,
170g cukru,
4 duże jajka,
120g mąki,
*kilka kropel ekstraktu waniliowego,
*garść orzechów włoskich,
*pianki marshmallow,


Wykonanie:

Masło z czekoladą rozpuścić w kąpieli wodnej, rozpuścić cukier i ekstrakt waniliowy w czekoladzie. Jak tylko trochę ostygnie, dodać jajka i wymieszać. Dalej wsypać mąkę i posiekane orzechy. Dokładnie połączyć wszystko. Przelać do formy (moja miała 20x30 cm, ale śmiało może być mniejsza). Piec w piekarniku rozgrzanym do 160 – 170 * C przez około 20 minut. Watro zerkać, czy wierzch już się upiekł. Można wbić patyczek. Na sam koniec wysypać pianki, wstawić do piekarnika na kilka chwil. Podpiekać tylko przez chwilę, dopóki pianki lekko się roztopią. Gotowe, smacznego !!

poniedziałek, 23 września 2013

Muffiny ekstremalnie czekoladowe

Chyba najbardziej czekoladowe muffiny jakie do tej pory udało mi się zrobić. Na prawdziwej czekoladzie, 71% kakao dodało im wytrawności. Po zjedzeniu takiej babeczki zapotrzebowanie na czekoladę w organizmie spada do zera…...przynajmniej na jakiś czas ;). Ale mają jeden minus, szybko znikają i znowu zaczynam myśleć o przygotowaniu czegoś ekstremalnie czekoladowego.
Masa do tych babeczek jest bardzo gęsta, ale świetnie wyrasta w piekarniku, ciasto po upieczeniu jest ciężkie, mocno pachnie czekoladą. W smaku bardzo przypomina brownie, ale dodatek proszku do pieczenia powoduje nadanie mu większej puszystości. Orzechy laskowe świetnie chrupią od czasu do czasu. Eksperyment uznaję za udany w 100% i już teraz myślę o połączeniu czekolady z marshmellow…. Stay tuned ;)



Na 9 dużych muffinek lub 12 standardowych:

250g mąki pszennej,
2 łyżeczki proszku do pieczenia
120 g cukru,
30 g kakao,
100 g gorzkiej czekolady 71%
80 g masła,
3 jajka,
5-6 łyżek mleka,
*garść orzechów włoskich,


Wykonanie:
Jajka ubić z cukrem na białą masę. W między czasie rozpuścić czekoladę z masłem i kakao, odstawić do wystygnięcia. Do masy jajecznej powoli dodawać mąkę z proszkiem do pieczenia, ciągle ubijając. Masa będzie bardzo gęsta, można dolać kilka łyżek mleka w celu rozcieńczenia. Powoli wlewać roztopioną czekoladę z masłem i dobrze zmiksować. Wsypać posiekane orzechy laskowe i wymieszać łyżką. 

Formę na muffiny wyłożyć papilotkami lub zrobić domowe papilotki z papieru do pieczenia. Wystarczy wyciąć kwadraty i uformować wgłębienie na masę. Do tak przygotowanych papilotek wlewać masę czekoladową do ¾ wysokości papilotek, do tych domowej roboty można wlać więcej, babeczki wyjdą o wiele większe niż tradycyjne. Wstawić do piekarnika nagrzanego do około 180 -190*C. Piec 20 minut lub do tzw. suchego patyczka. Wystudzić. Smacznego !!



piątek, 20 września 2013

Empanadas de pino 2013

Wrzesień to czas hucznego świętowania w Chile. W całym kraju parady, festyny, zabawy, dobry humor przede wszystkim. Tak Chilijczycy świętują zdobycie niepodległości. Wszędzie unosi się zapach grilla, dzieci zajadają się churros, popijając mote con huesillo. Starsi rozluźniają się przy terromoto (napój alkoholowy z lodami, koniecznie o smaku ananasa). Wszędzie słychać muzykę, w rytm której tańczy się cueca (czyt. kueka).
W tym roku kalendarz uraczył nas baaardzo długim świętowaniem, w sumie od wtorku popołudnia zaczęła się zabawa, która potrwa do niedzieli . 
Jak ktoś jest szerzej zainteresowany poznaniem Chile, zapraszam do Doroty, Polki mieszkającej w Puerto Montt. Jest autorką fajnego bloga Pewnego Razu w Chile.

Ja wracam do empanadas, znanych chyba w całej Ameryce Południowej. Popularne w Argentynie, Boliwii, Peru i oczywiście Chile. Te nasze chyba są największe w regionie. W miejscowości Pomaire, niedaleko Santiago serwują kilowe empanadas !!! Ja takich olbrzymów nie zrobiłam, ale jednak są zdecydowanie większe niż te z poprzedniego roku. Farsz to bardzo proste połączenie smaków: cebula, dobra wołowina, dosłownie kilka przypraw. Podstawą jednak jest masa, dosyć tłusta, nie za gruba, a po upieczeniu krucha i delikatna, ale żeby utrzymała dość ciężkie nadzienie.

Przepis na tegoroczne empanadas nieznacznie zmodyfikowałam względem poprzedniego. Po pierwsze mają inny kształt, trójkątny. Zabrakło mi białego wina do masy, a kupować całą butelkę, żeby użyć tylko pół szklanki byłoby zbytnią przesadą. Za winem białym do picia nie przepadam, więc i masa tym razem musiała obejść się bez procentów. Wyszła tak samo pyszna jak w zeszłym roku. Do mięsa dodałam też przemyconego do Chile w tym roku ziela angielskiego.
Sekretem dobrego farszu jest cebula, dużo cebuli, no i mięso. Musi być dobrej jakości np.: karkówka, łopatka, rostbef, rozbratel. Mięso musi być pokrojone w drobną kostkę 1x1 cm. Nie może być zbyt dużo tłuszczu. Ładne czyste mięsko. Najlepiej jak by było z chilijskiej Patagonii, ale zdaję sobie sprawę, że w polskich warunkach jest to raczej nieosiągalne ;).


Składniki na około 15 dużych empanadas.

Farsz:
*około 700g dobrej wołowiny bez tłuszczu,
10 średnich cebul,
1 ząbek czosnku,
*sól, pieprz, wędzona czerwona ostra papryka (zwana tutaj merken), mielone ziele angielskie, słodka czerwona papryka,

Do tego:
4 jajka ugotowane na twardo,
Oliwki,
Rodzynki (jak ktoś lubi)

Masa:
1 kg mąki pszennej,
180 -200 g masła,
2 łyżeczki soli,
500 ml mleka 3%,
+/- 50 ml wody,
2 żółtka (białka zostawiamy do posmarowania empanadas z wierzchu)




Wykonanie:
Przygotowanie empanadas zaczynamy od farszu. Warto je zrobić dzień wcześniej, aby smaki lepiej się przeszły. Najpierw kroimy w kostkę cebulę, sporo cebuli, to ona jest tutaj nośnikiem smaku. Kostka nie musi być malutka i drobniutka, chodzi o to aby była dobrze wyczuwalna w farszu. Cebulę dusimy w dużym garnku około 30 minut. W tym czasie zajmujemy się oczyszczeniem mięsa i pokrojeniem go w kostkę. Mięso smażymy szybko na bardzo rozgrzanej patelni. Gdy już będzie usmażone ze wszystkich stron, przekładamy do cebuli i łączymy. Teraz jest czas na przyprawienie solą, pieprzem, (w tym roku dodałam troszeczkę ziela angielskiego, słodkiej mielonej papryki dla koloru, i wędzoną i zmieloną papryczkę chili). Farsz musi być wyraźny, słodki od cebuli, lekko pikantny, dobrze posolony. Odstawiamy do wystygnięcia, a najlepiej wkładamy na całą noc do lodówki.

Czas na masę, do mąki dodajemy sól i masło pokrojone w kostkę. Rozcieramy masło w mące tak jakbyśmy robili kruszonkę. Wbijamy 2 żółtka, białka zostawiamy sobie do posmarowania pierogów. Podgrzewamy mleko z wodą i takie bardzo ciepłe wlewamy do mąki i zaczynamy łączyć składniki. Kiedy już wszystko się połączy, zaczynamy wyrabiać, można troszkę podsypać mąką, jednak nie za dużo, żeby masa nie straciła elastyczności. Wyrobione ciasto odstawiamy przykryte ściereczką aby nam odpoczęło. Około 30 minut nam wystarczy. W tym czasie ugotować jajka na twardo i pokroić w plasterki, wypestkować oliwki, namoczyć rodzynki.

Część ciasta wyciągamy, rozwałkowujemy na około 5 mm i wycinamy spore kwadraty, około 15x15 cm. Będziemy robić pierogi w kształcie trójkąta. Na kwadrat wykładamy sporą łychę farszu, dodajemy plasterek jajka, z 2 oliwki i 2 rodzynki. Pieroga zamykamy po przekątnej, dociskając dobrze brzegi. Teraz te brzegi zawijamy w stronę pieroga i dobrze zaciskamy. Ma powstać taka zakładka, widać ją dobrze na zdjęciach. Należy bardzo dobrze docisnąć szczególnie rogi pieroga.


Tak  przygotowane empanadas przekładamy na blachę posypaną mąką, smarujemy dokładnie białkiem i wkładamy do piekarnika rozgrzanego na około 200*C. Pieczemy, aż masa ładnie nam się zarumieni, około 20 minut.

Smacznego !!!

czwartek, 19 września 2013

Granola po prostu !

Granola z moich czterech ulubionych składników, czyli orzechów, żurawiny, kokosu i czekolady. Plus jeszcze kilka dodatków ale w mniejszej ilości. Taka granola idealnie nadaję się do jogurtu z jabłkiem na pierwsze śniadanie. Smakuje też świetnie na ciepło z mlekiem i płatkami kukurydzianymi. Odkąd robię taką domową, te sklepowe jakoś mi w ogóle nie wchodzą. Oszukane, z dziwnymi składnikami… Jeśli jeszcze kupujecie w sklepie, to polecam zrobić sobie chociaż raz na spróbowanie taką domową. Mogę się założyć, że już nie wrócicie do sklepu, no chyba że po zwykłe płatki owsiane do zrobienia granoli w domu.



Składniki:
500 g zwykłych płatków owsianych,
50 – 60 g masła (roztopić),
2 łyżki miodu,
1 garść wiórków kokosowych,
1 garść płatków kokosowych,
1 garść orzechów włoskich lekko posiekanych,
1 garść orzechów laskowych,
1 garść migdałów,
2 garście żurawiny suszonej,
1 garść rodzynek,
1 garść czekoladowych groszków,



Wykonanie:
Wykonanie granoli jest tak samo banalnie proste jak budowa cepa ;). Do dzieła !
Do płatków wrzucamy wiórki kokosowe i wszystkie orzechy, mieszamy. Do rozpuszczonego masła dodać miód i wymieszać. Przelać do płatków z orzechami i dobrze wymieszać aby wszystko ładnie się oblepiło w masełku i miodzie. Przełożyć na dużą blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Wstawić do piekarnika nastawionego na około 200*C i podpiekać. Warto zaglądać często do granoli i przemieszać łyżką. Granola lubi się szybko przypalać. Kiedy orzechy i płatki będą ładnie zarumienione, wyjmujemy blachę. Wsypujemy resztę składników oprócz czekolady i mieszamy dokładnie. Czekolada idzie dopiero na końcu jak granola całkowicie się wystudzi, inaczej czekolada rozpuściłaby się. Przesypujemy do dużego słoika. Taka domowa granola szczelnie zamknięta bez problemu wytrzyma 2 tygodnie, no chyba że zjecie szybciej :) Smacznego

środa, 4 września 2013

Brownie

Można powiedzieć, że to jest moje pierwsze brownie z prawdziwego zdarzenia. Poprzednie było dobre, ale z kakao. Ja chciałam wreszcie zrobić takie prawdziwe, na czekoladzie, dobrej czekoladzie. Wreszcie udało mi się taką znaleźć. Kupiłam cały kilogram, a co tam będę się rozdrabniać. Czekolada jest belgijska, zrobiona z ekwadorskiego kakao, przepyszna, ciemna, świetnie się roztapia, pachnie niesamowicie. Oj czy ja już pisałam, że uwielbiam czekoladę?

Z takiej czekolady mogę tworzyć najwspanialsze czekoladowe słodkości. A wracając do brownie…nie wiedziałam dokładnie jakie proporcje będą idealne. Przepisy na to ciasto zbytnio się nie różnią, a sposobów przygotowania jak na razie zauważyłam 2. Z ubijanymi jajkami i bez. Zaryzykowałam i zrobiłam z ubijanymi jajkami. I chyba dobrze zaryzykowałam, ciasto lekko się napowietrzyło, podczas pieczenia uniosło, aby po ostygnięciu nieznacznie opadło. Może ciut troszeczkę, dosłownie chwileczkę przetrzymałam je w piekarniku, wtedy byłoby bardziej gliniaste. Jednak jak na pierwsze prawdziwe brownie, które zrobiłam, jestem zadowolona z efektu.

Kto zna to ciasto nie muszę namawiać do upieczenia. Ci co jeszcze nie próbowali, niech jak najprędzej zaopatrzą się w dobrą czekoladę i masło. Bazowałam na przepisie Agnieszki Kręglickiej.  




Składniki na blaszkę 20x30 cm lub większą:
250 g gorzkiej czekolady 71% kakao,
210 g masła,
250 g cukru,
5 jajek,
100 g mąki,




Wykonanie:
Czekoladę z masłem rozpuścić w kąpieli wodnej. Jajka ubić z cukrem, nie za długo, tylko żeby lekko zbielały. Do masy jajecznej dodać mąkę i zmiksować. Następnie wlewać cienkim strugiem czekoladę z masłem. Wszystko dokładnie wymieszać. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 200*C piekarnika. Piec max do 20 minut, a najlepiej już po 15 sprawdzać czy patyczek wbity w masę wychodzi już suchy.
Wyjąć z pieca, wystudzić, pokroić na kwadraty. 

wtorek, 3 września 2013

Szpinakowe kopytka w sosie pieczarkowym

Na Słodkiej Przygodzie od czasu do czasu pokazuję też, że potrafię ugotować ;) A ostatnio bardzo się wciągnęłam w weekendowe obiady, co postaram się Wam prezentować od czasu do czasu.

Kto nie lubi kopytek? Ja uwielbiam, Felipe też niedawno został kopytkożercą :D Najlepsze są z sosikiem i mięskiem. Tym razem postanowiłam zerwać z domową tradycją i zrobić kopytka ze szpinakiem, polane kremowym sosem pieczarkowym. Przeszłam sama siebie, bo wyszło przepyszne. Delikatne szpinakowe kopytka i aromatyczne pieczarki, to jest to! Chyba zacznę częściej kombinować z kopytkowym tematem.


Składniki:
*około 1 kg ziemniaków,
2 szklanki mąki,
1 jajko,
200 – 250 g samych liści szpinaku,
*sól, pieprz,

Sos:
250 g pieczarek,
200 ml śmietany kremówki,
¼ dużej cebuli,
1 ząbek czosnku,
*sól, pieprz, majeranek, oregano,


Wykonanie:
Około kilograma ugotowanych i przepuszczonych przez praskę ziemniaków mieszamy z jajkiem, ugotowanym i drobno posiekanym szpinakiem oraz mąką. Mąki może być więcej lub mniej, zależy od ziemniaków. Masa ma być jednak zwarta i lekko klejąca. Do smaku jeszcze tylko posolić i popieprzyć. Z ciasta robimy malutkie wałeczki i kroimy po skosie. Dla tych co lubią się bawić, można jeszcze kopytka uformować za pomocą widelca w włoskie gnochhi. W dużym garnku zagotować wodę, posolić. Wrzucać kopytka na wrzątek, jak wypłyną na wierzch pogotować je jeszcze chwilkę. Wyciągać łyżką cedzakową.

Pieczarki obrać i pokroić na nie za drobne kawałki, cebulę w kosteczkę. Na patelni rozgrzać oliwę, wrzucić cebulę, po chwili pieczarki. Nie ruszać przez chwile patelnią, grzyby lekko nam się zarumienią. Podsmażać około 5 minut. Dodać kremówkę i zredukować, aby powstał kremowy sos. Na koniec wrzucić posiekany drobno czosnek, przyprawić solą, pieprzem i ulubionymi ziołami, w moim przypadku oregano i majeranek.


Sos warto przygotować sobie wcześnie, wtedy ugotowane kluchy polewamy szybko i zjadamy ze smakiem.

poniedziałek, 2 września 2013

Krem czekoladowo - orzechowy

Takie coś chodziło i chodziło za mną od dłuuugiego czasu. Wreszcie zrobiłam i zaniemówiliśmy z Felipe, jest nieziemsko pyszne, a czym dłużej stoi w słoiczku smaki bardziej się przechodzą i jest jeszcze pyszniejsze. Taki krem pozwalamy sobie wyjadać prosto ze źródła, czyli wspomnianego słoiczka i mimo, że okropnie kaloryczne to jednak nieporównywalnie zdrowsze od sklepowych dziwolągów. Sam krem składa się z trzech składników. Nawet te 3 podstawowe składniki jakby rozłożyć na części pierwsze to i tak wyjdzie mniej niż legendarna nutella.

Sporo się naczytałam jak zrobić taki krem, w końcu poszłam na żywioł i wyszło jak widzicie. Krem trzymany w lodówce jest lekko twardawy, ale wystarczy wyjąć go na kilka chwil przed podaniem, aby doszedł do konsystencji idealnej na rozsmarowanie chociażby na takiej chałce. Polecam !


Składniki:
100 g gorzkiej czekolady 71% kakao,
110 g orzechów laskowych,
5/6 puszki mleka skondensowanego słodzonego,


Wykonanie:

Orzechy laskowe uprażyć na blaszce w piekarniku, lub na patelni. Wysypać na ręcznik papierowy zawinąć i pocierać. W ten sposób łatwo zejdzie brązowa skórka. Orzechy zmielić w malakserze, na płynne masło (tak jak masło orzechowe), troszkę to potrwa ale warto się pomęczyć dla efektu końcowego. Dobrej jakości czekoladę rozpuścić razem z mlekiem skondensowanym w kąpieli wodnej. Gdy czekolada już się rozpuści, wlewamy ją do zmielonych orzechów. Znowu miksujemy przez jakąś chwilkę do połączenia się składników. Przekładamy do słoiczka i staramy się nie wyjeść od razu całego łyżeczką :)


Chałka gigant

Chałka gigant, nie bez powodu Felipe nazwał ją „chałtanikiem”. Chałka rozmiarów niemowlaka, nie przesadzam, zobaczcie na zdjęcia poniżej. Stworzona specjalnie dla kremu czekoladowego - orzechowego na nasze weekendowe śniadania. Wcześniej piekłam chałkę, tę tutaj, która pochodzi Moich Wypieków. Postanowiłam jednak podrasować ją trochę… moja wersja wyszła bardziej puszysta i maślana. Przy wyrabianiu masa jest lekko klejąca, ale warto było się trochę pomęczyć dla takiego efektu.


Składniki:
500 g mąki pszennej,
20 g świeżych drożdży,
3 łyżki cukru,
250 ml ciepłego mleka (plus minus kilka łyżek),
70 g masła (roztopionego),
3 średnie jajka (zostawić sobie troszkę na posmarowanie chałki),


Kruszonka:
30 g masła,
60 g mąki,
30g cukru,





Wykonanie:
Drożdże rozkruszyć do małej miseczki, zalać niewielką ilością letniego mleka, wsypać 2 łyżki mąki i 1 łyżkę cukru. Zaczyn powinien mieć konsystencję śmietany. Odstawić na kilka  chwil, aby się ruszyły drożdże.


W dużej misce wymieszać resztę mąki z pozostałymi 2 łyżkami cukru, 3 lekko roztrzepanymi jajkami (zostawić sobie troszeczkę na posmarowanie chałki). Masło roztopić i wystudzić. Gdy zaczyn urośnie, dodajemy go do mąki, mieszamy. Dolewamy powoli letnie mleko i mieszamy do połączenia składników, będzie dosyć klejące, można troszkę podsypać mąką. Ciasto wykładamy na blat i wyrabiany na bardzo elastyczną masę. Pod koniec wyrabiania dodawać powoli rozpuszczone masło, wyrobić jeszcze raz do połączenia się masła. Ciasto będzie miękkie, lśniące, lekko klejące i elastyczne. Przełożyć do miski, przykryć folią spożywczą i odstawić do podwojenia objętości na około 1 h. P tym czasie ciasto odgazować, uderzając w nie pięścią. Dzielimy na 6 równych części (lub na 12, wtedy powstaną 2 mniejsze chałki). Z każdej części ciasta robimy wałeczek i pleciemy chałkę, tutaj jest to dokładnie pokazane. Zaplecioną chałkę odstawić na 20 -30 minut do wyrośnięcia, a w między czasie przygotować kruszonkę, zagnieść i rozetrzeć w dłoniach, aż utworzy się kruszonka. Do pozostawionego jajka dolać troszeczkę mleka, posmarować nim dokładnie chałkę, posypać kruszonką. Wstawić do nagrzanego do 180*C piekarnika piec około 45 -50 minut. Jak zacznie zbytnio się przypiekać z wierzchu, warto ją przykryć folią aluminiową. Upieczoną chałkę wystudzić na kratce, kroić najlepiej po całkowitym wystudzeniu.

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Marchewkowe kwadraciki

Troszkę rzadziej uaktualniam mój blog…. troszkę mi głupio, bo nazbierało się też sporo nowych czytelników, powstał nawet fejsbookowy profil…. A przepisów jakby mniej. Jednym z kilku czynników to oczywiście pora roku, jestem do góry nogami względem Polski, zima straszna tutaj panuje ;) siarczystych mrozów nie ma, nie ma nawet prawie deszczu, a temperatura nie spada w ciągu dnia poniżej 15 stopni, niemniej jednak szybko robi się ciemno, no i najważniejsze, nie ma owoców i warzyw. Już tylko odliczam dni do wiosny, do pojawienia się truskawek, brzoskwiń, malin, pomidorów, wszelakiego typu owoców egzotycznych…. Ahh wiosno przybywaj !!




Dzisiaj rano wstałam jednak z zapałem i weną do upieczenia czegoś słodkiego. Dlaczego by nie z marchewki ?? akurat w lodówce marnowało się kilka okazów, potarłam, pomieszałam, zakręciłam i upiekłam. Powstało aromatyczne korzenne ciasto, z lekko pomarańczowym aromatem i kokosową kruszonką.



Wszystkie marchewkowe ciasta jakie widziałam zawsze miały jakąś serkową polewę lub były przełożone słodkim kremem. Ja postawiłam na koksową kruszonkę. Prostota na całego. Ciasto też pokroiłam na malutkie kwadraciki, powstały idealne kostki akurat na dwa kęsy.

A tak wracając jeszcze do mojego fejsbookowego profilu…. Mam już prawie 100 lubisiów, tak sobie pomyślałam, może 150 dostanie coś z Chile. Co Wy na to ?

Składniki na blaszkę 22 x 22 cm:
250 g startej na drobnych oczkach marchewki,
4 jajka,
90 g cukru białego,
40 g cukru brązowego,
100 g mąki integral (czyli pełnoziarnistej),
150 g mąki pszennej,
1 łyżka przyprawy piernikowej,
1 spora łyżeczka proszku do pieczenia,
2 pomarańcze,
100 ml oleju,
1 garść posiekanych orzechów włoskich,
1 garść posiekanych migdałów,
4-5 posiekanych daktyli,

Kruszonka:
35 g masła,
60 g mąki pszennej,
30 g cukru,
20 g wiórków kokosowych,




Wykonanie:
Jajka ubić z cukrami na puszystą masę, dodać olej i sok z pomarańczy (skórkę zetrzeć razem z marchewkami). Dodać mąki wymieszane z proszkiem do pieczenia, przyprawą do piernika. Zmiksować do połączenia się składników. Na koniec dodać marchew, orzechy, daktyle i wszystko wymieszać delikatnie łopatką. Masę wylać na wcześniej przygotowaną foremkę. Na wierzchu posypać kruszonką. Piec około 45 minut w 180 stopni.


Ciasto kiedy ostygnie pokroić na malutkie kwadraciki. Smacznego !!!

czwartek, 1 sierpnia 2013

Jabłecznik

Często dużo potraw czy wypieków „chodzi za mną”, smaki pojawiają się z nikąd i zawsze w ciągu kilku dni, a szczególne w weekendy zaszywam się w kuchni. Ostatnio „chodziła” za mną ryba pieczona, ohhhh co za smak, nie pamiętam kiedy ostatnio jadłam rybę…chyba coś koło marca. „Wychodził” się też pieczony kurczak w ziołach i ziemniaczane kuleczki. Z reguły są to smaki, które pamiętam z mojego domu rodzinnego. Czasami nie potrafiąc ich zrekonstruować, zaczynam sama kombinować. No i tak wykombinowałam sobie tego jabłecznika. Muszę nieśmiało powiedzieć, że chyba wyszedł mi tak samo dobry, czy nawet lepszy od maminego.

W składzie ciasta znajdują się zmielone orzechy laskowe, ale w gotowym wypieku są prawie niewyczuwalne. Byłam ciekawa smaku takiego połączenia, które pojawia się w kilku przepisach. U mnie chyba było jednak zbyt mało orzechów. Spód i kruszonka wyszła natomiast bardzo kruchutka, wręcz idealna. Była też ubita piana z białek, ale pod ciężarem ciężkiej kruszonki zupełnie się schowała.

Teraz chodzi za mną coś piętrowego, rocznicowego….


Składniki:
90 g mielonych orzechów laskowych,
450 g mąki pszennej,
4 łyżki cukru pudru,
2 żółtka (białka zostawiamy na pianę),
1 całe jajko,
200 g zimnego masła
3-4 łyżki wody w razie gdyby masa była zbyt sucha,
7 sporych kwaśnych jabłek,
3 łyżki brązowego cukru,
*cynamon i kardamon do smaku


Wykonanie:
Zmielone orzechy mieszamy z mąką i cukrem pudrem, dodajemy posiekane zimne masło, żółtka i jajko. Siekamy na drobne kawałki i później szybko wyrabiamy masę. Dzielimy mniej więcej na 60 – 40. Większą częścią wykładamy foremkę, u mnie taka 30 x 20 cm, formujmy brzegi. Mniejszy kawałek ciasta przekładamy do zamrażalki. Blachę z ciastem wkładamy do lodówki na czas robienia jabłek.

Jabłka obieramy, i trzemy na tarce o dużych oczkach. Przekładamy na patelnie i prażymy. Dodajemy cukier i cynamon i kardamon. Kiedy jabłka zmiękną, kończymy prażenie.

Z białek ubić pianę.


Formę z lodówki przekładamy do pieca nagrzanego do 200*C i podpiekamy spód, żeby leciutko się zarumienił, tak z 10 minut. Na zarumieniony spód wyłożyć jabłka, można posypać jeszcze orzechami i rodzynkami dodatkową porcją cynamonu :D jak ktoś lubi. Na to wykładamy ubitą pianę z białek i ścieramy na tarce zamrożone ciasto. Wstawiamy do piekarnika. Temperatura około 180*C i pieczemy 45 – 50 minut, aż kruszonka się ładnie zarumieni. Wystudzone można posypać cukrem pudrem.


czwartek, 18 lipca 2013

Bagietki pszenne wyrabiane metodą Bertineta

Jestem chlebożercą, chleboholiczką i to tym w najgorszym wydaniu, bo najbardziej smakuje mi białe pieczywo, czyli z mąki totalnie pozbawionej jakichkolwiek składników odżywczych i mineralnych. Ma natomiast sporo glutenu, a gluten właśnie sprawia, że pieczywo białe jest takie puszyste, pachnące i aż wołające do zjedzenia. Nie mogę się oprzeć takiemu pieczywku, lekko podtostowanemu, z masełkiem, pyszną wędliną i serkiem żółtym…..mniam.

Na pieczenie chlebów na zakwasie brakuje mi czasu, zakwas musiałam pogrzebać. Bez domowego pieczywa wytrzymałam troszkę ponad miesiąc, aż któregoś dnia przechodząc obok piekarni zobaczyłam przepyszne, ogromne, pachnące bagietki. Kupiłam jedną….zjedliśmy, kilka dni później kupiłam drugą, zniknęła przez weekend. Za trzecim razem stwierdziłam, że upiekę sobie je sama.

Ci co zajmują się wypiekaniem pieczywa nazwisko Bertineta powinno się kojarzyć. Tym co nie kojarzą, zapraszam do zerknięcia na filmik zamieszczony poniżej. Pan Bertinet opracował swoją własną metodę wyrabiania ciasta. Ciasta o bardzo dużej zawartości wody, aż 70 procent w stosunku do mąki. Co za tym idzie? Ano ciasto jest bardzo, bardzo klejące i bez maszyny lub właśnie bez jego metody, byłoby prawie niemożliwe wyrobić taką masę. Cała procedura jest dosyć łatwa i można się nieźle odstresować robiąc sobie właśnie takie bagietki na przykład. Zachęcam do obejrzenia filmiku i może nawet do zrobienia takich wypieków, które charakteryzują się właśnie puszystością, chrupkością skórki i ogólnym smakiem i wglądem pieczywa. Przepis na bagietki skomponowałam sama patrząc mniej więcej ile ich używa autor filmiku.







Na 4 duże bagietki użyłam:
1 kg mąki pszennej + łyżka do zaczynu,
700 ml ciepłej wody,
2 łyżki suchych drożdży,
Około 30 g masła,
1 ½ łyżki soli,
2 łyżeczki cukru,

Wykonanie:
Mąkę przesiać  do dużej miski, wymieszać z solą. Wetrzeć w mąkę masło, tak jak na kruszonkę. Z pół szklanki odlanej wody, cukru, łyżki mąki i drożdży robimy zaczyn. Czekamy, aż ruszy. Rozruszany zaczym przelewamy do mąki i dodajemy resztę ciepłej wody. Mieszamy do połączenia się składników. Całość będzie bardzo lepiąca, ale zaufajcie mistrzowi Bertinet. Masę wykładamy na blat, bez podsypywania mąki, bez lania oleju, tylko Ty i masa. Unosimy, rzucamy na blat, rozciągamy, unosimy, rzucamy na blat i rozciągamy, najlepiej zobaczyć to na filmie o tutaj. Takie wyrabianie może zająć sporo czasu, ja „bawiłam” się około 20 minut, ale za to efekt końcowy totalnie mnie zaskoczył. Jestem pod wielkim wrażeniem jak tak lejące się ciasto, powoli zmienia się w dosyć stabilną kulę, z której później można wypiec cokolwiek sobie uformujesz. Ja postawiłam na bagietki, ale można upiec bułeczki, zawijańce, rogale, plecionki, większy chleb. Można kształtować jak się chcę, masa jest bardzo plastyczna i puszysta.

Tak więc gdy wyrobimy nasze ciasto, przekładamy je do miski, przykrywamy folią spożywczą i odstawiamy do wyrośnięcia. Masa musi podwoić swoją objętość, w zależności od ilości drożdży i temperatury otoczenia może to potrwać od 1h nawet do 3h. Wyrośnięte ciasto przekładamy na lekko podsypany mąką blat. Należy uważać, aby nie naruszyć bąbelków powietrza tak mizernie wtłaczanych podczas wyrabiania. Dzielimy na 4 części i z każdej formujemy bagietki. Uformowane bagietki, przekładamy na omączony czysty ręcznik kuchenny i robimy coś w stylu przegródek, aby bagietki nie skleiły się podczas wyrastania. Odstawiamy na około 30 – 40 minut do napuszenia. W między czasie należy rozgrzać piekarnik do 200 stopni Celsjusza i dobrze naparować, wkładając na dolną półkę naczynie żaroodporne z 2 szklankami zimnej wody. Wyrośnięte bagietki przekładamy na blachę do pieczenia i nacinamy ostrym nożem, wsuwamy do pieca. Pieczemy przez 15 minut w 200 stopniach i z parą. Po tym czasie zmniejszamy troszkę temp. I wyciągamy naczynie z wodą. Dopiekamy, aż bagietki ładnie się zarumienią. Upieczone odstawiamy na kratkę do ostygnięcia.


poniedziałek, 15 lipca 2013

Cynamonowe rollsy

Takie drożdżówki miałam w głowie od jakiegoś czasu. Czekałam tylko na odpowiedni moment aby je zrobić. Nadszedł bardzo dłuuugi weekend, poniedziałek szefowie dali nam wolne, a we wtorek święto kościelne w Chile. Chcę ten czas wykorzystać na maxa. W sobotę piekłam te oto drożdżówki, w niedzielę, chodzące też od dłuższego czasu, bagietki drożdżowe. Poniedziałek zostawiamy sobie na połażenie po Santiago i tak zwane vitrineando, czyli shopping. Może wpadnie mi coś ciekawego chilijskiego do łapki.

Wracając jednak do cynamonowych Rollsów, nazwałam je tak bo Felipe ma trudności z wypowiedzeniem słowa „drożdżówki” a rollsy, od razu kojarzy o co chodzi. Ciasto robiłam sama, na wyczucie. W składzie ma dosyć dużo płynu, dzięki czemu wyrabianie takiego ciasta jest dosyć utrudnione. Nie poddałam się i nie podsypując mąki wyrobiłam bardzo delikatne i miękkie ciasto, które odwdzięczyło mi się przepysznym, puszystym wypiekiem. Cynamonową posypkę robiłam na tzw. Oko. Chodzi o to aby była spora warstwa masełka, cukru i przede wszystkim cynamonu. Dodatkowo podrasowałam je kardamonem. Po upieczeniu, unosi się oszałamiający zapach korzennej przyprawy, masła i cukru. Całość uwieńczona słodkim lukrem. Przepyszne od razu po upieczeniu, jak również na drugi dzień. Tracą trochę na sprężystości, jak każde drożdżowe, ale nadal są mięciutkie i baaardzo cynamonowe. Taka buła i mój ulubiony rooibos i jestem w siódmym niebie.

Smacznego !!!

Korzystając z okazji zapraszam Was do polubienia mojej Słodkiej Przygody na fejsbuku ;) O tutaj!!!


Składniki:
550 g mąki pszennej,
1 łyżka suszonych drożdży,
3 łyżki cukru,
300 ml mleka,
80 g masła
3 małe jajka,

Cynamonowe nadzienie:
80 g rozpuszczonego masła,
*brązowy cukier,
*cynamon,
*kardamon,

Lukier:
3 łyżki gorącej wody,
*cukier puder,

Tuż przed wyrastaniem
Wykonanie:

Mąkę przesiać do dużej miski. W rondelku podgrzać mleko wraz z cukrem. Odlać troszkę do szklanki, wymieszać z drożdżami i odstawić na kilka chwil, aż zaczną pracować. Uwaga, mleko nie może być gorące, bo zabije drożdże i z wypieku nic nie wyjdzie. Do reszty mleka w rondelku dodać masło i rozpuścić. Do mąki wlać lekko roztrzepane jajka, zostawiając sobie troszeczkę na posmarowanie bułeczek przed pieczeniem. Dalej wlać rozruszane drożdże i powoli dolewać mleko z masłem. Wymieszać dokładnie, ciasto przełożyć na blat i zacząć wyrabiać. Na początku będzie bardzo klejące, ale z każdą minutą zacznie nabierać odpowiedniej konsystencji. Można troszkę podsypać mąką, ale nie za dużo, żeby masa nie była zbyt twarda. Wyrabiałam ręcznie około 15 minut. Szczęśliwcom robotami kuchennymi na pewno pójdzie to zgrabniej i szybciej. 

Wyrobioną masę przełożyć do miski, przykryć folią spożywczą i odstawić do wyrośnięcia. Musi podwoić swoją objętość, czas ten zależy od temperatury otoczenia, czym cieplej, tym ciasto rośnie szybciej. Wyrośnięte ciasto wyłożyć na omączony blat i rozwałkować na spory prostokąt o grubości około 7 mm. Mój prostokąt miał około 30 cm na 60 cm. Obficie i dokładnie posmarować rozpuszczonym masłem, posypać cukrem, tak aby równo pokrył całe ciasto. Na koniec posypać cynamonem i opcjonalnie dodatkowo kardamonem, nie żałować cynamonu, ma się go czuć jak najwięcej, oto przecież chodzi w tych bułkach. Ciasto ściśle zwijamy, i kroimy na około 3 cm kawałki. Wyszło mi idealnie 12 sztuk. Przekładamy na blachę wysmarowaną masłem i posypaną kaszą manną, przykrywamy folią i odstawiamy na kilkadziesiąt minut do napuszenia. 

Wyrośnięte rollsy posmarować resztką roztrzepanego jajka z odrobiną mleka. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni Celsjusza i piec około 30 – 35 minut, aż ładnie się zarumienią. Wyjąć i odstawić do ostygnięcia. Lekko letnie można polać lukrem, przygotowanym z gorącej wody i cukru pudru.

Po upieczeniu


LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...