poniedziałek, 23 września 2013

Muffiny ekstremalnie czekoladowe

Chyba najbardziej czekoladowe muffiny jakie do tej pory udało mi się zrobić. Na prawdziwej czekoladzie, 71% kakao dodało im wytrawności. Po zjedzeniu takiej babeczki zapotrzebowanie na czekoladę w organizmie spada do zera…...przynajmniej na jakiś czas ;). Ale mają jeden minus, szybko znikają i znowu zaczynam myśleć o przygotowaniu czegoś ekstremalnie czekoladowego.
Masa do tych babeczek jest bardzo gęsta, ale świetnie wyrasta w piekarniku, ciasto po upieczeniu jest ciężkie, mocno pachnie czekoladą. W smaku bardzo przypomina brownie, ale dodatek proszku do pieczenia powoduje nadanie mu większej puszystości. Orzechy laskowe świetnie chrupią od czasu do czasu. Eksperyment uznaję za udany w 100% i już teraz myślę o połączeniu czekolady z marshmellow…. Stay tuned ;)



Na 9 dużych muffinek lub 12 standardowych:

250g mąki pszennej,
2 łyżeczki proszku do pieczenia
120 g cukru,
30 g kakao,
100 g gorzkiej czekolady 71%
80 g masła,
3 jajka,
5-6 łyżek mleka,
*garść orzechów włoskich,


Wykonanie:
Jajka ubić z cukrem na białą masę. W między czasie rozpuścić czekoladę z masłem i kakao, odstawić do wystygnięcia. Do masy jajecznej powoli dodawać mąkę z proszkiem do pieczenia, ciągle ubijając. Masa będzie bardzo gęsta, można dolać kilka łyżek mleka w celu rozcieńczenia. Powoli wlewać roztopioną czekoladę z masłem i dobrze zmiksować. Wsypać posiekane orzechy laskowe i wymieszać łyżką. 

Formę na muffiny wyłożyć papilotkami lub zrobić domowe papilotki z papieru do pieczenia. Wystarczy wyciąć kwadraty i uformować wgłębienie na masę. Do tak przygotowanych papilotek wlewać masę czekoladową do ¾ wysokości papilotek, do tych domowej roboty można wlać więcej, babeczki wyjdą o wiele większe niż tradycyjne. Wstawić do piekarnika nagrzanego do około 180 -190*C. Piec 20 minut lub do tzw. suchego patyczka. Wystudzić. Smacznego !!



piątek, 20 września 2013

Empanadas de pino 2013

Wrzesień to czas hucznego świętowania w Chile. W całym kraju parady, festyny, zabawy, dobry humor przede wszystkim. Tak Chilijczycy świętują zdobycie niepodległości. Wszędzie unosi się zapach grilla, dzieci zajadają się churros, popijając mote con huesillo. Starsi rozluźniają się przy terromoto (napój alkoholowy z lodami, koniecznie o smaku ananasa). Wszędzie słychać muzykę, w rytm której tańczy się cueca (czyt. kueka).
W tym roku kalendarz uraczył nas baaardzo długim świętowaniem, w sumie od wtorku popołudnia zaczęła się zabawa, która potrwa do niedzieli . 
Jak ktoś jest szerzej zainteresowany poznaniem Chile, zapraszam do Doroty, Polki mieszkającej w Puerto Montt. Jest autorką fajnego bloga Pewnego Razu w Chile.

Ja wracam do empanadas, znanych chyba w całej Ameryce Południowej. Popularne w Argentynie, Boliwii, Peru i oczywiście Chile. Te nasze chyba są największe w regionie. W miejscowości Pomaire, niedaleko Santiago serwują kilowe empanadas !!! Ja takich olbrzymów nie zrobiłam, ale jednak są zdecydowanie większe niż te z poprzedniego roku. Farsz to bardzo proste połączenie smaków: cebula, dobra wołowina, dosłownie kilka przypraw. Podstawą jednak jest masa, dosyć tłusta, nie za gruba, a po upieczeniu krucha i delikatna, ale żeby utrzymała dość ciężkie nadzienie.

Przepis na tegoroczne empanadas nieznacznie zmodyfikowałam względem poprzedniego. Po pierwsze mają inny kształt, trójkątny. Zabrakło mi białego wina do masy, a kupować całą butelkę, żeby użyć tylko pół szklanki byłoby zbytnią przesadą. Za winem białym do picia nie przepadam, więc i masa tym razem musiała obejść się bez procentów. Wyszła tak samo pyszna jak w zeszłym roku. Do mięsa dodałam też przemyconego do Chile w tym roku ziela angielskiego.
Sekretem dobrego farszu jest cebula, dużo cebuli, no i mięso. Musi być dobrej jakości np.: karkówka, łopatka, rostbef, rozbratel. Mięso musi być pokrojone w drobną kostkę 1x1 cm. Nie może być zbyt dużo tłuszczu. Ładne czyste mięsko. Najlepiej jak by było z chilijskiej Patagonii, ale zdaję sobie sprawę, że w polskich warunkach jest to raczej nieosiągalne ;).


Składniki na około 15 dużych empanadas.

Farsz:
*około 700g dobrej wołowiny bez tłuszczu,
10 średnich cebul,
1 ząbek czosnku,
*sól, pieprz, wędzona czerwona ostra papryka (zwana tutaj merken), mielone ziele angielskie, słodka czerwona papryka,

Do tego:
4 jajka ugotowane na twardo,
Oliwki,
Rodzynki (jak ktoś lubi)

Masa:
1 kg mąki pszennej,
180 -200 g masła,
2 łyżeczki soli,
500 ml mleka 3%,
+/- 50 ml wody,
2 żółtka (białka zostawiamy do posmarowania empanadas z wierzchu)




Wykonanie:
Przygotowanie empanadas zaczynamy od farszu. Warto je zrobić dzień wcześniej, aby smaki lepiej się przeszły. Najpierw kroimy w kostkę cebulę, sporo cebuli, to ona jest tutaj nośnikiem smaku. Kostka nie musi być malutka i drobniutka, chodzi o to aby była dobrze wyczuwalna w farszu. Cebulę dusimy w dużym garnku około 30 minut. W tym czasie zajmujemy się oczyszczeniem mięsa i pokrojeniem go w kostkę. Mięso smażymy szybko na bardzo rozgrzanej patelni. Gdy już będzie usmażone ze wszystkich stron, przekładamy do cebuli i łączymy. Teraz jest czas na przyprawienie solą, pieprzem, (w tym roku dodałam troszeczkę ziela angielskiego, słodkiej mielonej papryki dla koloru, i wędzoną i zmieloną papryczkę chili). Farsz musi być wyraźny, słodki od cebuli, lekko pikantny, dobrze posolony. Odstawiamy do wystygnięcia, a najlepiej wkładamy na całą noc do lodówki.

Czas na masę, do mąki dodajemy sól i masło pokrojone w kostkę. Rozcieramy masło w mące tak jakbyśmy robili kruszonkę. Wbijamy 2 żółtka, białka zostawiamy sobie do posmarowania pierogów. Podgrzewamy mleko z wodą i takie bardzo ciepłe wlewamy do mąki i zaczynamy łączyć składniki. Kiedy już wszystko się połączy, zaczynamy wyrabiać, można troszkę podsypać mąką, jednak nie za dużo, żeby masa nie straciła elastyczności. Wyrobione ciasto odstawiamy przykryte ściereczką aby nam odpoczęło. Około 30 minut nam wystarczy. W tym czasie ugotować jajka na twardo i pokroić w plasterki, wypestkować oliwki, namoczyć rodzynki.

Część ciasta wyciągamy, rozwałkowujemy na około 5 mm i wycinamy spore kwadraty, około 15x15 cm. Będziemy robić pierogi w kształcie trójkąta. Na kwadrat wykładamy sporą łychę farszu, dodajemy plasterek jajka, z 2 oliwki i 2 rodzynki. Pieroga zamykamy po przekątnej, dociskając dobrze brzegi. Teraz te brzegi zawijamy w stronę pieroga i dobrze zaciskamy. Ma powstać taka zakładka, widać ją dobrze na zdjęciach. Należy bardzo dobrze docisnąć szczególnie rogi pieroga.


Tak  przygotowane empanadas przekładamy na blachę posypaną mąką, smarujemy dokładnie białkiem i wkładamy do piekarnika rozgrzanego na około 200*C. Pieczemy, aż masa ładnie nam się zarumieni, około 20 minut.

Smacznego !!!

czwartek, 19 września 2013

Granola po prostu !

Granola z moich czterech ulubionych składników, czyli orzechów, żurawiny, kokosu i czekolady. Plus jeszcze kilka dodatków ale w mniejszej ilości. Taka granola idealnie nadaję się do jogurtu z jabłkiem na pierwsze śniadanie. Smakuje też świetnie na ciepło z mlekiem i płatkami kukurydzianymi. Odkąd robię taką domową, te sklepowe jakoś mi w ogóle nie wchodzą. Oszukane, z dziwnymi składnikami… Jeśli jeszcze kupujecie w sklepie, to polecam zrobić sobie chociaż raz na spróbowanie taką domową. Mogę się założyć, że już nie wrócicie do sklepu, no chyba że po zwykłe płatki owsiane do zrobienia granoli w domu.



Składniki:
500 g zwykłych płatków owsianych,
50 – 60 g masła (roztopić),
2 łyżki miodu,
1 garść wiórków kokosowych,
1 garść płatków kokosowych,
1 garść orzechów włoskich lekko posiekanych,
1 garść orzechów laskowych,
1 garść migdałów,
2 garście żurawiny suszonej,
1 garść rodzynek,
1 garść czekoladowych groszków,



Wykonanie:
Wykonanie granoli jest tak samo banalnie proste jak budowa cepa ;). Do dzieła !
Do płatków wrzucamy wiórki kokosowe i wszystkie orzechy, mieszamy. Do rozpuszczonego masła dodać miód i wymieszać. Przelać do płatków z orzechami i dobrze wymieszać aby wszystko ładnie się oblepiło w masełku i miodzie. Przełożyć na dużą blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Wstawić do piekarnika nastawionego na około 200*C i podpiekać. Warto zaglądać często do granoli i przemieszać łyżką. Granola lubi się szybko przypalać. Kiedy orzechy i płatki będą ładnie zarumienione, wyjmujemy blachę. Wsypujemy resztę składników oprócz czekolady i mieszamy dokładnie. Czekolada idzie dopiero na końcu jak granola całkowicie się wystudzi, inaczej czekolada rozpuściłaby się. Przesypujemy do dużego słoika. Taka domowa granola szczelnie zamknięta bez problemu wytrzyma 2 tygodnie, no chyba że zjecie szybciej :) Smacznego

środa, 4 września 2013

Brownie

Można powiedzieć, że to jest moje pierwsze brownie z prawdziwego zdarzenia. Poprzednie było dobre, ale z kakao. Ja chciałam wreszcie zrobić takie prawdziwe, na czekoladzie, dobrej czekoladzie. Wreszcie udało mi się taką znaleźć. Kupiłam cały kilogram, a co tam będę się rozdrabniać. Czekolada jest belgijska, zrobiona z ekwadorskiego kakao, przepyszna, ciemna, świetnie się roztapia, pachnie niesamowicie. Oj czy ja już pisałam, że uwielbiam czekoladę?

Z takiej czekolady mogę tworzyć najwspanialsze czekoladowe słodkości. A wracając do brownie…nie wiedziałam dokładnie jakie proporcje będą idealne. Przepisy na to ciasto zbytnio się nie różnią, a sposobów przygotowania jak na razie zauważyłam 2. Z ubijanymi jajkami i bez. Zaryzykowałam i zrobiłam z ubijanymi jajkami. I chyba dobrze zaryzykowałam, ciasto lekko się napowietrzyło, podczas pieczenia uniosło, aby po ostygnięciu nieznacznie opadło. Może ciut troszeczkę, dosłownie chwileczkę przetrzymałam je w piekarniku, wtedy byłoby bardziej gliniaste. Jednak jak na pierwsze prawdziwe brownie, które zrobiłam, jestem zadowolona z efektu.

Kto zna to ciasto nie muszę namawiać do upieczenia. Ci co jeszcze nie próbowali, niech jak najprędzej zaopatrzą się w dobrą czekoladę i masło. Bazowałam na przepisie Agnieszki Kręglickiej.  




Składniki na blaszkę 20x30 cm lub większą:
250 g gorzkiej czekolady 71% kakao,
210 g masła,
250 g cukru,
5 jajek,
100 g mąki,




Wykonanie:
Czekoladę z masłem rozpuścić w kąpieli wodnej. Jajka ubić z cukrem, nie za długo, tylko żeby lekko zbielały. Do masy jajecznej dodać mąkę i zmiksować. Następnie wlewać cienkim strugiem czekoladę z masłem. Wszystko dokładnie wymieszać. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 200*C piekarnika. Piec max do 20 minut, a najlepiej już po 15 sprawdzać czy patyczek wbity w masę wychodzi już suchy.
Wyjąć z pieca, wystudzić, pokroić na kwadraty. 

wtorek, 3 września 2013

Szpinakowe kopytka w sosie pieczarkowym

Na Słodkiej Przygodzie od czasu do czasu pokazuję też, że potrafię ugotować ;) A ostatnio bardzo się wciągnęłam w weekendowe obiady, co postaram się Wam prezentować od czasu do czasu.

Kto nie lubi kopytek? Ja uwielbiam, Felipe też niedawno został kopytkożercą :D Najlepsze są z sosikiem i mięskiem. Tym razem postanowiłam zerwać z domową tradycją i zrobić kopytka ze szpinakiem, polane kremowym sosem pieczarkowym. Przeszłam sama siebie, bo wyszło przepyszne. Delikatne szpinakowe kopytka i aromatyczne pieczarki, to jest to! Chyba zacznę częściej kombinować z kopytkowym tematem.


Składniki:
*około 1 kg ziemniaków,
2 szklanki mąki,
1 jajko,
200 – 250 g samych liści szpinaku,
*sól, pieprz,

Sos:
250 g pieczarek,
200 ml śmietany kremówki,
¼ dużej cebuli,
1 ząbek czosnku,
*sól, pieprz, majeranek, oregano,


Wykonanie:
Około kilograma ugotowanych i przepuszczonych przez praskę ziemniaków mieszamy z jajkiem, ugotowanym i drobno posiekanym szpinakiem oraz mąką. Mąki może być więcej lub mniej, zależy od ziemniaków. Masa ma być jednak zwarta i lekko klejąca. Do smaku jeszcze tylko posolić i popieprzyć. Z ciasta robimy malutkie wałeczki i kroimy po skosie. Dla tych co lubią się bawić, można jeszcze kopytka uformować za pomocą widelca w włoskie gnochhi. W dużym garnku zagotować wodę, posolić. Wrzucać kopytka na wrzątek, jak wypłyną na wierzch pogotować je jeszcze chwilkę. Wyciągać łyżką cedzakową.

Pieczarki obrać i pokroić na nie za drobne kawałki, cebulę w kosteczkę. Na patelni rozgrzać oliwę, wrzucić cebulę, po chwili pieczarki. Nie ruszać przez chwile patelnią, grzyby lekko nam się zarumienią. Podsmażać około 5 minut. Dodać kremówkę i zredukować, aby powstał kremowy sos. Na koniec wrzucić posiekany drobno czosnek, przyprawić solą, pieprzem i ulubionymi ziołami, w moim przypadku oregano i majeranek.


Sos warto przygotować sobie wcześnie, wtedy ugotowane kluchy polewamy szybko i zjadamy ze smakiem.

poniedziałek, 2 września 2013

Krem czekoladowo - orzechowy

Takie coś chodziło i chodziło za mną od dłuuugiego czasu. Wreszcie zrobiłam i zaniemówiliśmy z Felipe, jest nieziemsko pyszne, a czym dłużej stoi w słoiczku smaki bardziej się przechodzą i jest jeszcze pyszniejsze. Taki krem pozwalamy sobie wyjadać prosto ze źródła, czyli wspomnianego słoiczka i mimo, że okropnie kaloryczne to jednak nieporównywalnie zdrowsze od sklepowych dziwolągów. Sam krem składa się z trzech składników. Nawet te 3 podstawowe składniki jakby rozłożyć na części pierwsze to i tak wyjdzie mniej niż legendarna nutella.

Sporo się naczytałam jak zrobić taki krem, w końcu poszłam na żywioł i wyszło jak widzicie. Krem trzymany w lodówce jest lekko twardawy, ale wystarczy wyjąć go na kilka chwil przed podaniem, aby doszedł do konsystencji idealnej na rozsmarowanie chociażby na takiej chałce. Polecam !


Składniki:
100 g gorzkiej czekolady 71% kakao,
110 g orzechów laskowych,
5/6 puszki mleka skondensowanego słodzonego,


Wykonanie:

Orzechy laskowe uprażyć na blaszce w piekarniku, lub na patelni. Wysypać na ręcznik papierowy zawinąć i pocierać. W ten sposób łatwo zejdzie brązowa skórka. Orzechy zmielić w malakserze, na płynne masło (tak jak masło orzechowe), troszkę to potrwa ale warto się pomęczyć dla efektu końcowego. Dobrej jakości czekoladę rozpuścić razem z mlekiem skondensowanym w kąpieli wodnej. Gdy czekolada już się rozpuści, wlewamy ją do zmielonych orzechów. Znowu miksujemy przez jakąś chwilkę do połączenia się składników. Przekładamy do słoiczka i staramy się nie wyjeść od razu całego łyżeczką :)


Chałka gigant

Chałka gigant, nie bez powodu Felipe nazwał ją „chałtanikiem”. Chałka rozmiarów niemowlaka, nie przesadzam, zobaczcie na zdjęcia poniżej. Stworzona specjalnie dla kremu czekoladowego - orzechowego na nasze weekendowe śniadania. Wcześniej piekłam chałkę, tę tutaj, która pochodzi Moich Wypieków. Postanowiłam jednak podrasować ją trochę… moja wersja wyszła bardziej puszysta i maślana. Przy wyrabianiu masa jest lekko klejąca, ale warto było się trochę pomęczyć dla takiego efektu.


Składniki:
500 g mąki pszennej,
20 g świeżych drożdży,
3 łyżki cukru,
250 ml ciepłego mleka (plus minus kilka łyżek),
70 g masła (roztopionego),
3 średnie jajka (zostawić sobie troszkę na posmarowanie chałki),


Kruszonka:
30 g masła,
60 g mąki,
30g cukru,





Wykonanie:
Drożdże rozkruszyć do małej miseczki, zalać niewielką ilością letniego mleka, wsypać 2 łyżki mąki i 1 łyżkę cukru. Zaczyn powinien mieć konsystencję śmietany. Odstawić na kilka  chwil, aby się ruszyły drożdże.


W dużej misce wymieszać resztę mąki z pozostałymi 2 łyżkami cukru, 3 lekko roztrzepanymi jajkami (zostawić sobie troszeczkę na posmarowanie chałki). Masło roztopić i wystudzić. Gdy zaczyn urośnie, dodajemy go do mąki, mieszamy. Dolewamy powoli letnie mleko i mieszamy do połączenia składników, będzie dosyć klejące, można troszkę podsypać mąką. Ciasto wykładamy na blat i wyrabiany na bardzo elastyczną masę. Pod koniec wyrabiania dodawać powoli rozpuszczone masło, wyrobić jeszcze raz do połączenia się masła. Ciasto będzie miękkie, lśniące, lekko klejące i elastyczne. Przełożyć do miski, przykryć folią spożywczą i odstawić do podwojenia objętości na około 1 h. P tym czasie ciasto odgazować, uderzając w nie pięścią. Dzielimy na 6 równych części (lub na 12, wtedy powstaną 2 mniejsze chałki). Z każdej części ciasta robimy wałeczek i pleciemy chałkę, tutaj jest to dokładnie pokazane. Zaplecioną chałkę odstawić na 20 -30 minut do wyrośnięcia, a w między czasie przygotować kruszonkę, zagnieść i rozetrzeć w dłoniach, aż utworzy się kruszonka. Do pozostawionego jajka dolać troszeczkę mleka, posmarować nim dokładnie chałkę, posypać kruszonką. Wstawić do nagrzanego do 180*C piekarnika piec około 45 -50 minut. Jak zacznie zbytnio się przypiekać z wierzchu, warto ją przykryć folią aluminiową. Upieczoną chałkę wystudzić na kratce, kroić najlepiej po całkowitym wystudzeniu.